sobota, 1 sierpnia 2015

Moja sycylijska miłość: Castellammare del Golfo



Długo trwa, zanim człowiek jakoś dojdzie do siebie. Znaczy, stanie się sobą. Zrozumie, co lubi. Potem pojedzie na jakieś wakacje życia i tam spotka go coś wyjątkowego.Trochę rzeczy po drodze zrozumie. Nauczy się rozmawiać z ludźmi. Będzie miał prywatną ścieżkę dźwiękową do życia: zestaw ulubionych piosenek na Youtube. Te wszystkie książki, które przeczytał jakoś go zbudują. A. Wolny-Hamkało

Macie tak, że gdy czasem przyjeżdżacie do jakiegoś miejsca wiecie, że to jest tu i nigdzie indziej? Że tu wszystko do siebie pasuje, jest to coś nieokreślone, czego się od dawna szukało. Miałam już przebłyski w Tossie de Mar, w liguryjskim Portovenere, ale chyba na dobre dopadło mnie w małym zapyziałym miasteczku na Sycylii, w którym życie toczy się swoim rytmem, a mieszkańcy nie zawracają sobie głowy turystami, których i tak pod koniec czerwca było jak na lekarstwo. Gdzie jest to miejsce, moja miłość od pierwszego wejrzenia? 



Gdzieś pomiędzy San Vito Lo Capo a Palermo, niedaleko Scopello i obłędnego rezerwatu Zingaro znajduje się ta niepozorna mieścina – zwana przeze mnie boskim Castellammare del Golfo. To tu spędziliśmy 4 cudowne dni, będąc na Sycylii. Leżeliśmy na długiej piaszczystej plaży Spiaggia, spacerowaliśmy po porcie i wąskich uliczkach, a każdego wieczoru wspinaliśmy się w górę Corso Umberto do odkrytej przez nas knajpki lokalesów z przepysznym domowym jedzeniem i niewiarygodnymi cenami. Jeden dzień przeznaczyliśmy też na wyprawę do Zingaro, ale o tym będzie innym razem. Dzisiaj posłuchajcie...






Castellammare del Golfo to malownicze rybackie miasteczko, którego nazwa wzięła się od arabsko-normańskiego zamku, w którym dziś mieści się muzeum. Chociaż jest tu pełna infrastruktura turystyczna z bogatą bazą noclegową i lokalnymi biurami podróży, to nie jest to miejsce tak zatłoczone jak Cefalu, którego uliczkami nie sposób było przejść, czy San Vito Lo Capo, posiadające najładniejszą na Sycylii plażę (podobno, dla mnie ta w Castellammare była idealna!). Tutaj też można jeszcze poczuć ducha Sycylii, poobserwować życie jej mieszkańców, którzy wydają się nieustannie mieć sieste. 

Zafascynował mnie zwyczaj wynoszenia krzeseł przed dom, by sobie pogadać z sąsiadami. U nas babcie wystające z okien to coraz rzadszy widok i głównie w małych miejscowościach. Na Sycylii to rytuał. Koniec siesty oznacza czas spotkań, rozmów, picia wina i grania w karty. Taka prawdziwa mała społeczność, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą, gdzie niszczycielska moc cywilizacji z nałogowym siedzeniem na fejsie i oglądaniem wszystkich seriali, jakie się da, jeszcze nie dotarła. Sycylijczycy zdają się w cudowny sposób łączyć piękno rozmowy z dobrodziejstwami XXI wieku. I za to ich kocham.






W drugiej połowie czerwca na plaży Spiaggia w Castellammare nie było wielu ludzi. Za komplet dwóch leżaków z parasolem płaciliśmy 10 euro. I już można było cieszyć się kapielą w lazurowej wodzie i szumem fal. To tu pokochałam plażowanie, boskie plaże Krety mnie tak nie uwiodły jak Spiaggia. 






Gdzie przenocować?
Na ocenę miasteczka pewnie wpłynął też pensjonat, w którym nocowaliśmy i jego właściciel, prawdziwy gentleman z dawnych lat. Casa D’Anna to jedna z naszych najwspanialszych podróżniczych przystani w ogóle. Za 56 euro za noc mieliśmy do dyspozycji ogromną sypialnię, salon, przedpokój i sporą łazienkę. Pokoje były wyposażone w sycylijskie antyczne meble, a łazienka była nowoczesna i bardzo wygodna. Do tego właściciel – Pietro – który codziennie szykował nam na śniadanie prawdziwą ucztę, na którą składało się pieczywo, ciasta, ciasteczka, jogurty, dżemy, nutella, sery, wędlina, soki, woda, kawa z ekspresu... Wszystko świeże i pyszne. Polecam to miejsce z całego serca. Pietro daje  z siebie wszystko, by goście byli zadowoleni. Tutaj strona pensjonatu na bookingu, a poniżej nasz widok z balkonu:



Gdzie zjeść?
W Castellammare mielismy też ogromne szczęście z jedzeniem. Byliśmy raz na kolacji w restauracji z widokiem na zatokę. W La Timpa zjedliśmy idealnie przyrządzoną rybę miecznik (15,50 euro za porcję), do tego sałata (3 euro) i ziemniaki (4 euro), i pół litra wina domowej roboty (7 euro). Do tego oczywiście doliczają coperto po 2,20 euro za osobę. Jak tak to wszystko zsumować to rachunek zrobił się na prawie 50 euro, ale jedzenie było naprawdę dobre, obsługa miła i pomocna, a widoki obłędne, do tego pan przygrywający na saksofonie Sinatrę... Było tak magicznie, że nawet o wygórowanym rachunku się nie myślało :) Szczerze polecam, jeśli możecie wydać trochę więcej na obiad/kolację. Adres: Via Arciprete Militelli 26.




Jeśli jednak lubicie zjeść tanio i pysznie, to również mam dla Was idealne miejsce. Idąc do marketu, zauważyliśmy, że Sycylijczycy biorą na wynos pizze w niepozornej knajpce Charlie Brown, prawie na samej górze Corso Garibaldi z dala od turystycznych miejsc. Zaryzykowaliśmy i poszliśmy tam na kolację. Wzięliśmy pół litra wina domowej roboty (3 euro), pizze quattro formaggi (5 euro) i gnocchi al pistacchio (6 euro). Wszystko było przepyszne! Jak pani przyniosła nam rachunek, prawie padliśmy ze szczęścia: 14 euro za nas dwoje, żadnych wliczonych napiwków, a pojedliśmy za dwoje i byliśmy szczęśliwi jak dzieci! Sami zostawiliśmy duży napiwek i wracaliśmy tam jeszcze 2 razy, zawsze tak samo zadowoleni i dobrze obsłużeni :) Tak sobie myślę, że Charlie Brown jest jak samo Castellamare – niepozorny, ale trafiający od razu prosto do serca.

Mogę Wam jeszcze polecić lodziarnię Vernaci na Corso Bernardo Mattarella 40. Lody mają idealny smak i konsystencję. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.




Jak się dostać do tego raju?

Najlepiej samochodem, bo komunikacja publiczna dojeżdża, ale niestety niezbyt często. My byliśmy na nią jednak skazani z powodu braku karty kredytowej. Pierwszy autobus z Trapani jest po 14-tej! Dlatego właśnie wybraliśmy jazdę pociągiem, który co prawda jedzie na około, ale za to przed 10.00 już wyruszyliśmy. Bilet kosztował 8 euro/osobę. 
Z jazdą pociągiem do Castellammare jest taki problem, że pociąg przyjeżdża daleko za miasto. Więc jak już wysiedliśmy i zobaczyliśmy, że autobus podmiejski jest za godzinę, wzięliśmy taksówkę – kosztowała 5 euro, więc nie tak źle :)
 

Z Palermo co Castellammare dostaniecie się autobusem Russo, bilet też kosztuje 8 euro.


A to już widoki z drogi. Tak toskańsko!





Trochę się rozpisałam, ale chciałam byście zrozumieli moją miłość.

18 komentarzy:

  1. Kochana tam jest przepięknie! Ja już byłam prawie jedną nogą na Sycylii, ale w końcu zdecydowaliśmy się na Costa del Sol. Jeszcze 2 tygodnie i będę się cieszyć gorącym hiszpańskim słońcem :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale super! A w które miejsce konkretnie się wybierasz?

      Usuń
  2. Doskonale rozumiem o czym mowa! Jak kiedys sie bede wybierala na Sycylie, to wroce do tego posta, bo bije z niego taka magiczna, niepowtarzalna aura :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem o czym na początku piszesz, bo mam tak kiedy jestem na Gran Canarii. Czuję się jak u siebie, wszystko do siebie pasuje, jestem też przyzwyczajony. Bardzo ładnie pokazałaś miejsce,w którym byłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A kto lepiej zrozumie Italofila niż drugi Italofil?:))) Ja mam tak z Toskanią, tam zostało moje serce. W Toskanii i w Umbrii w małych miasteczkach też jest taki zwyczaj wynoszenia krzeseł przed dom.
    Mam nadzieję, że kiedyś dojadę i na Sycylię...

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście, można się zakochać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne miasteczko. Momentami troche mi Ulcinj przypomniało w Czarnogórze.
    Rybka wygląda naprawdę smacznie, zjadłabym takeigo miecznika :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepięknie. Marzę o Sycylii od kilku lat, ale i tak ciągle ląduję w Grecji. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z jedzeniem mam zawsze szalony kłopot, bo wielu rzeczy nie lubię, a i cenowo jestem marudna, bo często wolę kasę wydać na wejścia w jakieś fajne miejsca niż codzienny obiad. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ piękna ta Sycylia!!! Jadę za 2 tygodnie i już nie mogę się doczekać. My również będziemy kilka dni w Castellammare del Golfo. Mam pytanie dotyczące plaży. A mianowicie jak wygląda dno. Czy da się snurkować i zobaczyć jakieś ciekawe rybki, skałki etc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morze w Castellammare jest bardzo płytkie, nie próbowałam więc nawet pływać. Jestem średniego wzrostu, a gdy dochodziłam do boi, woda sięgała mi zaledwie do pasa. Koniecznie idźcie do Charliego Browna na obiad, powyżej opisałam jak znaleźć tę knajpkę. Dajcie znać, czy Wam smakowało. Polecam gnocchi al pistacchio :)

      Usuń
    2. Byłam, wróciłam...ehhh...już mi tęskno :( Knajpka świetna. Właśnie czegoś takiego szukałam. Stołowaliśmy się tam codziennie przez 5 dni naszego pobytu wypróbowując co raz to nowe smaki. Pizza obłędna. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Super! Cieszę się, że smakowało i się podobało :) Aż serce rośnie po takich komentarzach!

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń