niedziela, 31 stycznia 2016

Komunikacja publiczna na Malcie – porady i opinia



Wybieracie się na Maltę? Pewnie już przeczytaliście, że na wyspie obowiązuje ruch lewostronny. Przerażeni? Jeśli nie, to lepiej darujcie sobie podróże komunikacją publiczną i od razu wynajmijcie auto, oszczędzając w ten sposób sporo czasu, a także nerwów, jeśli cierpliwość nie jest Waszą mocną stroną.

Od 2015 roku transport na Malcie i Gozo obsługuje hiszpańska firma Autobuses Urbanos de León, obsługiwana przez Malta Public Transport. Zmian w stosunku do tego, co wcześniej było jest sporo, przede wszystkim dla turystów, bo bilety bardzo podrożały, ale porównując do Włoch czy Hiszpanii i tak jest tanio! Siatka połączeń jest dobrze rozbudowana, chociaż nadal w niektóre miejsca można dostać się tylko z Valletty, a już dojazd do Popeye Village to prawdziwa udręka (przejazd tylko autobusem 237 z Melliehy)! 

Jaki bilet wybrać?
Pierwszego dnia po przylocie kupiłam Tallinja explore card, kartę z zakodowanym 7-dniowym biletem, dzięki której mogłam jeździć wszystkimi autobusami na Malcie i Gozo (także nocnymi) nieograniczoną ilość razy! Explorka kosztuje 21 euro dla osoby dorosłej i 15 euro dla dzieci do 10 roku życia, a kupić ją można w Agenda Book Shop w Valletcie (na głównej ulicy miasta - Republic Street), a także w kiosku na stacji autobusowej w Valletcie. Kartę kasuje się wchodząc do autobusu, od pierwszego razu liczy się 7 dni.

czwartek, 28 stycznia 2016

„Czekając na śnieg w Hawanie. Wyznania kubańskiego chłopca” Carlos Eire



„Wiem, że powrót do szarzyzny i przygniatającej opresji dzisiejszej Kuby miałby na mnie druzgoczący wpływ. Miałem tego przedsmak, kiedy próbowałem obejrzeć film „Buena Vista Social Club”. Wytrzymałem tylko piętnaście minut, bo fizyczna ruina Hawany – a także mojego narodu i mojej przeszłości – jest w tym filmie jaskrawo widoczna. Wybuchłem niekontrolowanym płaczem i oddałem kasetę do wypożyczalni nieobejrzaną. Jak dla mnie Kuba Fidela jest najgłębszym kręgiem piekła.

Poruszające wspomnienia Kubańczyka, któremu jako dziecko udało się opuścić Kubę i znaleźć schronienie w Stanach Zjednoczonych. Wraz z 14 tys. innych dzieci i bratem Tonym, mały Carlos wsiadł do samolotu na lotnisku w Hawanie, by już nigdy nie powrócić do ojczyzny. Jak wyglądało życie na karaibskiej wyspie zanim nadeszła rewolucja, kartki na żywność i reforma rolna? O tym wszystkim możecie przeczytać w podszytej realizmem magicznym autobiograficznej powieści Carlosa Eire, dziś wykładowcy na Yale, dla którego chmury mają kształt Kuby.

„Świat się zmienił, kiedy spałem (...).”

Opowieść zaczyna się w chwili, gdy obalony zostaje prezydent Batista, a na ulice wchodzą brodacze z cygarami w ustach i karabinami w dłoniach. Świat się zmienia w ciągu jednej nocy. Wczoraj Carlos miło spędzał czas z rodziną, od dziś jego życie będzie przypominać równie pochyłą... 

niedziela, 24 stycznia 2016

Valletta: TOP 5 miejsc, które warto zobaczyć



O stolicy Malty mówi się, że jest jednym z najbardziej zagęszczonych obszarów zabytkowych na świecie. Valletta została w całości wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, a w 2018 roku będzie pełnić honory Europejskiej Stolicy Kultury. Zastanawiam się nawet, czy jej w tym okresie nie odwiedzić, mogą być jakieś fajne koncerty, a loty tanie, więc...:) Porzućmy jednak gdybanie na inny raz, a dziś skupmy się na miejscach, które moim zdaniem warto zobaczyć, będąc w Valletcie.

5. Casa Rocca Piccola

Dom rodziny de Piro, składający się z 50 pokoi tematycznych, kaplicy, biblioteki, a nawet schronu przeciwlotniczego. Pałac został zbudowany dla rycerza Zakonu Maltańskiego – Don Pietra La Rocca. Nie wszystkie pomieszczenia są udostępnione dla zwiedzających, ale z ciekawszych miejsc można przejść się podziemnym labiryntem i tunelem wyciętym w skale.

Adres: 74 Republic Street.
Cena wstępu: 9 euro/os. dorosła.
Godziny otwarcia: 10-16.00 od poniedziałku do soboty (z wyjątkiem świąt).

sobota, 23 stycznia 2016

Opowieści z Valletty



Stolica Malty to miasto do zdeptania w jeden dzień. Powierzchnia 0,8 km2 pozwala na spokojne wędrowanie i podziwianie charakterystycznej dla wysp maltańskich zabudowy.  
W żadnym innym miejscu nie widziałam tak pięknych i fantazyjnych balkonów, żadna inna stolica nie dała się tak łatwo odkryć i wciągnąć w wir ulic z poczuciem, że tu nie sposób się zgubić. Zabawa w „skręć tu i zobacz, co jest za rogiem” nigdy nie była prostsza! Spacerowałam w górę i dół, w lewo i prawo, z szeroko otwartymi oczami i aparatem w ręku, co chwilę pstrykając fotki...

Znalazłam miejsca, w których nie było żywej duszy, w których każdy kamień opowiadał burzliwą historię kawalerów maltańskich i przypominał, że to tu broniono chrześcijaństwa przed atakiem wojsk tureckich. Czasami ciszę zamieniałam na przepychanie się przez tłum na ulicy Republiki, głównej arterii miasta, prowadzącej od Bramy Miejskiej aż po Fort Św. Elma. A wszystko po to, by ukraść dla siebie chwilę w Cafe Cordina, jednej z najstarszych kawiarni na wyspie, gdzie filiżanka cappuccino smakuje lepiej. Tu głosy Maltańczyków i turystów mieszają się, tworząc swoisty tygiel. Kto jest kim łatwo poznać po postawie, która u przyjezdnych jest bardziej spięta, a u tubylców pełne luzu i nonszalancji. Oni tu rozmawiają i prowadzą bogate życie społeczne, my spędzamy dwie chwile i ruszamy dalej. Gdzie?


Może w kolejną pełną tajemnic uliczkę, a może do tak popularnych miejsc jak Ogrody Barrakka? Na co się nie zdecydujemy możemy być pewni, że oczy nie będą mogły się napatrzeć, bo w Valletcie na każdym kroku można zobaczyć coś niezwykłego. Czy to nowy kolor balkonu, czy jakiś wspaniały budynek, pomnik, widok, a może jedynie miejsce, w którym ma się poczucie, że jest się jedyną osobą na świecie... Wrześniowe słońce boleśnie pali naszą bladą skórę, pora się gdzieś schować na smoothie, a potem znowu stajemy gotowi odkryć coś nowego z poczuciem, że to być może jedyna stolica, w której pęd życia nie jest odczuwalny i daj Boże, by tak już na zawsze zostało, by można było na zabieganej mapie świata jeszcze znajdywać stołeczne miasta, w których można zwyczajnie oddychać...

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Mdina - miejsce, gdzie przenikają się światy



Choć na Malcie bardzo mi się podobało, to miałam wrażenie, że mówimy innymi głosami. Czasami nawet piękno jakiegoś kraju nie wywrze na nas wrażenia, gdy nie potrafimy poczuć panującego klimatu. I gdy myślałam, że podróż na Maltę będzie z gatunku tych „byłam, widziałam i tyle”, pojechałam do maleńkiej Mdiny, dawnej stolicy, dziś zamieszkanej przez około 300 osób i otoczonej średniowiecznymi fortyfikacjami. Tu wreszcie usłyszałam fanfary, a moje serce wypełnił błogi spokój. Oto znalazłam kolejne moje miejsce na mapie Europy.


Po przestąpieniu bram miasta miałam wrażenie jakbym przeniosła się do innego świata! Ciche, wąskie uliczki i średniowieczna zabudowa zestawione z typowymi dla Malty kolorowymi balkonami sprawiają, że Mdiny nie chce się opuszczać! Odkrywanie jej kolejnych zakamarków, sprawdzanie, co jest za każdym rogiem, wypatrywanie fantazyjnych kłódek, picie smoothie z widokiem na całą wyspę, to tylko kilka z wielu fajnych rzeczy, które można tu zrobić. 

Na czym polega baśniowość Mdiny? Czy chodzi o wyobrażanie sobie jak żyją dziś ludzie za tymi nieprzystępnymi niegdyś murami? Czy może o to, że wystarczy odrobina fantazji, by usłyszeć głosy, szepcące historię miasta, zobaczyć średniowieczne miasteczko w pełnej krasie, poczuć się przez chwilę jak w innej epoce? Ja, która od zawsze mówiłam, że w zbyt nowoczesnym świecie przyszło mi żyć, że gdybym urodziła się w innej epoce może mniejszy niepokój bym czuła, może nie musiałabym ciągle szukać i tracić oddech od tłoku i hałasu, czułam się tu wyjątkowo dobrze.





W Mdinie oddychałam, tańczyłam, śmiałam się, płakałam. Tu jest wszystko. Na niecałym kilometrze kwadratowym jest kawał historii, wspaniałe zabytki takie jak Palazzo Falson lub Katedra św. Pawła i upragniona cisza, spokój. Na głównej ulicy miasta jest masa ludzi, trudno na kogoś nie wpaść i dorożki wyłaniają się jak zaczarowane z najmniej spodziewanych zakrętów, ale wystarczy odejść kilka metrów, skręcić w lewo, w prawo i już jesteśmy tylko my, nasza wyobraźnia i uczucia. 






Jeśli już znajdziecie się w Mdinie, musicie wpaść na smoothie do Fontanella Tea Garden. Knajpa położona jest tuż obok „tarasów” widokowych i ma w ofercie m.in. pyszne ciasta. Miejsce bliskie ideału. Wystarczy zająć dobry stolik i można mieć ucztę podniebienia, i zmysłów podczas oglądania panoramy Malty.



Do Mdiny dojedziecie bez problemu komunikacją autobusową, najlepiej wysiąść na przystanku Rabat Interchange, tuż przed murami miasta, nie sposób stamtąd nie trafić. Ze Sliemy i St Julian jedziemy autobusem numer 202, z Valletty 51, 52, 53 i 56.

czwartek, 14 stycznia 2016

Popeye Village – rozrywka dla dorosłych i dla dzieci



Wybieracie się na Maltę z dziećmi? A może sami jeszcze nie do końca dorośliście i macie ochotę spędzić dzień na odkrywaniu tajemnic wioski jak z bajki? 

Popeye Village to park rozrywki nad zatoką Anchor Bay, będący pozostałością po filmowej wiosce Sweetheaven. Widoki z góry zachwycają, a kolorowe drewniane domki w połączeniu z szmaragdowozieloną wodą zatoczki są obfotografowywane z każdej strony przez zapalonych fotografów. Nie da się ukryć – Popeye Village cieszy oko i kusi. Czy warto jednak kupić drogi bilet i zwiedzić miejsce od środka? 




My na to pytanie odpowiedzieliśmy tak, i po uiszczeniu niecałych 15 euro/osobę weszliśmy do świata bajkowych chatek, w którym nadal można spotkać Popeye’a i Olive, zrobić sobie z nimi zdjęcie, obejrzeć krótkie scenki z filmu, skorzystać z trampolin, ślizgawek, wykąpać się w Anchor Bay, popływać łódką i najważniejsze...zwiedzić domki od środka! Znajdziemy tu m.in. budynek poczty, biuro burmistrza, dentystę i dom Olive. Ciekawa jest też możliwość obejrzenia filmu o kulisach powstawania Popeye’a i zwiedzenie muzeum komiksów. 



W cenie biletu jest rejs łódką po Anchor Bay, pocztówka i lampka wina, a także nielimitowana możliwość korzystania z leżaków i mini aqua parku. 







Pomimo wygórowanej ceny warto poświęcić kilka godzin na połażenie między chatkami i spędzenie czasu nad śliczną zatoką Anchor. Popeye Village to idealne miejsce dla rodzin z dziećmi, ale i dorośli turyści odnajdą się tu znakomicie. Tu nawet bujnej wyobraźni nie potrzeba, wystarczy szeroko otworzyć oczy i już jesteśmy w bajce :)