czwartek, 15 czerwca 2017

La Alberca

La Alberca, zaliczana do hiszpańskich pueblos más bonitos, była moim must see w okolicach Salamanki. Jeśli miałabym opisać La Albercę jednym słowem byłoby to: inna. Nie widziałam jeszcze w Hiszpanii niczego podobnego. 


La Alberca leży w samym sercu Sierra de Francia i była pierwszym pueblo zaliczonym do prestiżowej listy Conjunto Historico Artistico (w 1940 roku). Odwiedzający doceniają jej charakterystyczną ludową architekturę, w której dominuje kamień, labirynt wąskich uliczek, a także ogromne przywiązanie do tradycji i ich kultywowanie. La Alberca to także pueblo ściśle związane z religią i liturgią, w lokalnym folklorze, w czasie spacerów uliczkami, można odnaleźć ślady rytuałów i obrzędów. 

sobota, 3 czerwca 2017

Toledo w 1 dzień - co zobaczyć + punkty widokowe



Toledo było moim marzeniem odkąd zobaczyłam kiedyś zdjęcie w google. Miasto na wzgórzu z górującymi nad nim Alkazarem i Katedrą. Po kilku latach udało mi się w końcu tu dotrzeć. 


Jest 1 czerwca - Dzień Dziecka, wstaję o 6 rano, by porannym pociągiem z Madrytu zdążyć przed tłumem turystów, którzy niechybnie przybędą tu ok. 11. Tymczasem jest chwila po 8 i mam całe miasto dla siebie. Rozkoszuję się spacerem i pięknym porannym światłem, robię zdjęcia, piję kawę i jem tradycyjnego tosta z szynką, i pomidorami. 

niedziela, 21 maja 2017

Aveiro i Costa Nova, czyli portugalska Wenecja i pasiaste domki



Nazywanie Aveiro portugalską Wenecją jest pomyłką. Jasne, jest tu sieć kanałów, przecinających miasto i kolorowe, długie łodzie - moliceiros, którymi można popływać. Ale... 



Dla mnie Aveiro jest zbyt pstrokate i kiczowate. Nie podobało mi się tu absolutnie nic. Spacerowałam ulicami, oglądałam budynki we wszystkich kolorach tęczy, wypiłam filiżankę kawy, pogapiłam się na otoczenie. I nie chciałam niczego więcej. 

sobota, 13 maja 2017

Guimarães - tam, gdzie wciąż czuć średniowiecze



Nazywane kolebką Portugalii, Guimarães, było pierwszą stolicą kraju; tu także urodził się późniejszy król Alfons I Zdobywca, który na swoją siedzibę wybrał górujący nad miastem zamek. Założone w drugiej połowie IX wieku miasto do dziś zachwyca przepięknie zachowaną starówką, która została zresztą w całości wpisana na listę UNESCO. 


Nieśpieszny spacer brukowanymi uliczkami, chwile wyciszenia w kościele klasztoru Matki Boskiej Oliwnej, filiżanka kawy wypita na Praca de Olvieira, zwiedzanie ruin zamku i wreszcie wjazd kolejką liniową na wzgórze Penha... Guimarães bardzo mi przypadło do gustu. Czułam się tu w swoim żywiole. 

wtorek, 25 kwietnia 2017

Porto w 2 dni – plan podróży + praktyczne informacje




Porto to miasto idealne na krótki city break, a w 2 dni można je już dość dobrze poznać. W czasie mojej ostatniej wizyty w Portugalii spędziłam tu 4 pełne dni, 2 z nich jednak przeznaczając na wycieczki poza miasto (Guimaraes i Aveiro+Costa Nova), o tym jednak opowiemy sobie innym razem.

Z pobytu w Porto najmilej wspominam spacery nad rzeką Duoro i podziwianie kolorowych kamieniczek, a także jedzenie (o czym pisałam ostatnio tutaj). Poniżej przedstawiam plan na zobaczenie miasta w 2 pełne dni.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Porto od kuchni, czyli co i gdzie zjeść/wypić



Kilka dni temu wróciłam z Porto, gdzie świętowałam w tym roku urodziny. Miasto jest rajem dla miłośników jedzenia! W Porto każdy znajdzie knajpę na swoją kieszeń, przykładowo typową dla regionu zupę zjemy już za 1.25 euro! Filiżankę cappuccino można wypić już za 1,30 euro, a kawałek ciasta zjeść za 1 euro! W eleganckich restauracjach ceny za dania zaczynają się od 15 euro, a wystrój i doznania smakowe niezapomniane. Nie jest to cena mocno wygórowana, jeśli np. porównać to do cen restauracji tej klasy we Włoszech. Jedynym miejscem, gdzie cena i jakość nie idą w parze jest słynna Cafe Majestic, no ale tam się idzie dla wrażeń i dlatego, że chce się spędzić urodziny w miejscu, gdzie Rowling pisała pierwszą część „Harry’ego Pottera” :) 
 
Co zjeść w Porto?
Typowe lokalne potrawy dla tej części Portugalii to:
- francesinha – duży zapiekany tost z szynką, stekiem i żółym serem, polany ostrym sosem winno-pomidorowym (osobiście danie wydało mi sie zbyt tłuste, więc go nie spróbowałam, ale znam osoby, które mówią, że francesinha to niebo w gębie);

źródło zdjęcia: wikimedia

niedziela, 26 lutego 2017

Zahara de la Sierra – perła wśród pueblos blancos



Wyjazd do Andaluzji bez zobaczenia choć kilku pueblos blancos nie byłby pełny. Tylko jak tu wybrać które zobaczyć? Kryterium miałam proste: zależało mi na tym, by charakterystyczne białe domki położone były w niezwykłych okolicznościach. O jedynym z moich wyborów – Setenil de las Bodegas – pisałam już kilka miesięcy temu. Pora na drugi andaluzyjski cud. O niebo piękniejszy. Położony w niezwykłych okolicznościach. Niemożliwy do opowiedzenia. Drodzy Państwo, przedstawiam perłę wśród pueblos blancos – Zahare de la Sierre.


Do Zahary udałam się wypożyczonym autem prosto z Setenil de las Bodegas, podróż trwała ok. 40 minut. Gdybyście chcieli pojechać prosto z Rondy, to dystans jest bardzo podobny. Auto najlepiej zostawić w dolnej części miasteczka, zaraz przy wjeździe jest darmowy parking.

niedziela, 12 lutego 2017

Bergamo – spacerkiem na San Vigilio



Należę do tych osób, które wyjeżdżają nie po to, by leżeć na plaży, ale by sobie połazić. Na wakacjach wstaję wcześnie rano, by jak najwięcej zobaczyć, przeżyć, poczuć... Lubię, gdy wieczorem bolą mnie nogi, a plażowe lenistwo męczy mnie bardziej niż całodniowy city break. Dlatego staram się zawsze zdeptać miejsce,  w którym jestem, trochę się zgubić, zajrzeć w każdy kąt. Mając takie priorytety nie mogłam wjechać kolejką na San Vigilio. Musiałam tam wejść, zrobić zdjęcia z trasy, zwiedzić wzgórze i ponownie zejść. 

Dzisiaj już ostatni post z wrześniowej wyprawy do Włoch. Będzie dużo zdjęć, mających zachęcić Was do wędrówki. Oczywiście Włochy na blogu w tym roku na pewno jeszcze będą – nie wyobrażam sobie choć na chwilę tam nie wyskoczyć. Tam jest moja Arkadia. Tymczasem zapraszam.

niedziela, 5 lutego 2017

Bergamo – punkty widokowe, czyli gdzie cyknąć łądną fotkę



W Bergamo jest kilka miejsc w których można zrobić pocztówkowe zdjęcia. Miasto jest cudne samo w sobie, ale nie wyobrażam sobie pojechać tam i nie cyknąć fotki z San Viglio.  Ba, tak bardzo sobie tego nie wyobrażałam, że wybrałam się tam na wschód słońca. I to na piechotę, bo kolejka jeździ dopiero od 10. Dzisiaj więc post, gdzie przeważać nad pisaniną będą zdjęcia.

Pierwszy punkt widokowy, który zobaczycie po przekroczeniu bram Citta Alta, to mury miejskie. Warto obejść je całe i może nawet przysiąść na której z ławek, zjeść drugie śniadanie lub po prostu pobyć. Stąd zrobicie zdjęcia Citta Bassa.


niedziela, 15 stycznia 2017

Bergamo w 1 dzień – pomysł na wyjazd + gdzie zjeść



Włoskie Bergamo ma w sobie wszystko to, co we Włoszech najlepsze: urokliwe uliczki, niepowtarzalny klimat, obłędne widoki, pyszne jedzenie. Do tego położonego nieopodal Mediolanu i Jeziora Como miasta można dolecieć z wielu polskich miast zarówno Ryanairem, jak i Wizzairem. Ceny zaczynają się już od 39 zł w 1 stronę! Bergamo jest idealnym miejscem na jednodniowy city break, łatwo można wykombinować wylot wcześnie rano (np. o 6 z Berlina) i powrót późnym wieczorem (np. od sezonu letniego 2017 do Wrocławia jest lot po 21.00). Kilkanaście godzin wystarczy, by zdeptać Bergamo i tym samym przenieść się choć na chwilę do Włoch. Nie trzeba nawet tracić na nocleg, który przecież zawsze jest najdroższym elementem wyjazdu.

Do Starego Miasta dojedziecie bez problemu autobusem z lotniska, ważne by miał napisane Citta Alta. 24-godzinny bilet, obejmujący przejazd z i na lotnisko, a także kolejkę na wzgórze i całą komunikację miejską kosztuje tylko 5 euro. Naprawdę opłaca się więc go kupić.

POMYSŁ NA 1 DZIEŃ W BERGAMO


piątek, 6 stycznia 2017

Podsumowanie roku 2016 i o braku planów na Nowy Rok 2017



Miniony rok był najdziwniejszym w moim życiu. Były wspaniałe podróże, elektryzujące koncerty, rozmowo do świtu z przyjaciółmi. Zmieniło się wiele, choć przede wszystkim to ja się zmieniłam. Przestałam się bać. Nie wiem jeszcze, czego chcę, ale wiem, czego na pewno nie chcę, a to już jakiś początek. Wydarzyło się wiele dobrego, choć końcówka roku była dla mnie bardzo trudna. Myślę jednak pozytywnie i wierzę, że ktoś ma dla mnie plan i wszystko się ułoży.

Tak w wielkim skrócie w 2016: nauczyłam się pływać, wybrałam się w pierwszą samotną podróż (i było super!), zapisałam się na hiszpański, byłam pierwszy raz poza Europą i dostałam w pracy nowe obowiązki, które oczywiście wiążą się z większym wynagrodzeniem. Mam za co dziękować i z czego się cieszyć. A jak to wyglądało podróżniczo?

Marzec
KUBA

28. urodziny spędziłam na Karaibach, siedziałam na plaży i patrzyłam na niesamowity kolor oceanu. Wypiłam mohito i wysłuchałam koncertu z muzyką kubańską. Była to też moja pierwsza podróż poza Europę i spełnienie marzeń o wyspie starych amerykańskich samochodów.