wtorek, 30 sierpnia 2016

Pomysł na weekendowy wypad: Miśnia



Miśnia to niewielkie miasteczko, położone w Saksonii, ok. 25 km od Drezna. Jest tu co zobaczyć, gdzie pospacerować i napić się dobrej kawy, co czyni to miejsce idealnym na kilkugodzinną wycieczkę. Wizytę w stolicy porcelany warto połączyć ze zwiedzaniem któregoś z licznych saksońskich zamków lub degustację w pobliskich winnicach. 


Po zaparkowaniu auta w centrum handlowym wyruszamy na spacer po starówce. Pierwsze, co mi przychodzi na myśl to jak tu wszędzie czysto i zadbanie! Miasto jest urocze, a te nieliczne zabytki, które ma, są naprawdę warte zobaczenia. Z murów obronnych spoglądamy na miasto, przedzielone rzeką Łabą. Widok całkiem ładny, choć nie jest to mój faworyt.

niedziela, 28 sierpnia 2016

„Siedem razy świat” Aleksandra i Jacek Pawliccy, czyli drugie spotkanie ze Światoholikami



Gdzieś na wiosnę, po powrocie z Kuby, szukałam książki, która przeniosłaby mnie gdzieś daleko i zaciekawiła nowymi miejscami. Tak trafiłam na „Światoholików” małżeństwa Pawlickich, publikację, którą zachwalałam tutaj. Gdy tylko usłyszałam, że wydano ich nową książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. 

Wiecie jak to jest – 26 dni urlopu to za mało dla zapaleńca takiego jak ja. Teraz jestem już po dwóch długich wyjazdach i z niecierpliwością odliczam dni do krótkiego wypadu we wrześniu do Włoch. W międzyczasie jednak staram się rozwijać moją podróżniczą pasję poprzez czytanie relacji innych. Wspaniale jest oddawać się lekturze blogów podróżniczych, jeszcze lepiej sięgnąć po inspirującą, rozwijającą lekturę. „Siedem razy świat” to książka, która nie tylko zaspokoiła mój głód wiedzy o świecie, ale też pozwoliła całkowicie oderwać się od rzeczywistości i przenieść daleko od miejsca zamieszkania.

Tym razem swoją opowieść Pawliccy budują wokół 7 słów kluczy: tatuaż, dżungla, sierociniec, plaża, ryby, szaman i przemiana. Jest spełnienie amerykańskiego snu na Hawajach, lekcja pokory w Japonii, odrodzenie się na nowo za pomocą maoryskiego tatuażu w Nowej Zelandii, przeistoczenie w geishe, podążanie tropem goryli w Ugandzie, odwiedziny u szamana w Kostaryce. Do tego masa ciekawostek, stawianie pytań i poszukiwanie na nie odpowiedzi, a także niesamowita pokora. Jak pisze Pani Aleksandra: Jesteśmy tolerowani, ale nie możemy być nachalni. To nie nasz świat. Mamy prawo go podejrzeć, ale nie rozpraszać nieposkromiona ciekawością”. Świadoma turystyka to także temat, który często poruszają blogerzy. Pamiętajmy, że nasza zachodnie wartości niekoniecznie sprawdzą się w innych miejscach na Ziemi, a wręcz mogą zniszczyć ich unikalną kulturę.

„Siedem razy świat” to lektura, która poszerza światopogląd, fascynuje i naprawdę trudno się od niej oderwać. Do tego przepiękne fotografie, które nie tylko dopełniają opowieści, ale też same w sobie są historią.

sobota, 20 sierpnia 2016

Przylądek Św. Wincentego – na krańcu Europy



Algarve to nie tylko zapierające dech plaże i senne rybackie miasteczka, ale też jedno z najważniejszych miejsc na mapie Europy. To tu, 6 km od Sagres, leży najbardziej na południowy-zachód wysunięty punkt Starego Kontynetu – Przylądek Św. Wincentego, w średniowieczu uznawany za kraniec świata, w czasach przedchrześcijańskich za Święty Przylądek – ostatnie miejsce, z którego można obserwować zachodzące słońce.


Na krańcu europejskiego świata po prostu musiałam się znaleźć. Wyobrażałam sobie uczucia, jakie będą mi towarzyszyć podczas patrzenia w bezkres oceanu, fale odbijające się o klify, ten wiatr we włosach i portugalskie słońce na twarzy. Czułam się podekscytowana. 

niedziela, 7 sierpnia 2016

Ponta da Piedade – naturalny cud Algarve



Najjaśniejszym punktem wycieczki po Algarve była godzinna wyprawa łódką na Ponta da Piedade, grupę malowniczych formacji skalnych, ukształtowanych przez fale Atlantyku. Wysokie na 20 metrów, mieniące się w słońcu klify, to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie. Nie można spędzać wakacji na portugalskim wybrzeżu i w końcu tu nie trafić. A jeśli jakimś cudem Wam się to udało, to macie dobry powód, by wrócić.


Na terenie mariny w Lagos wiele firm oferuje wycieczkę na Ponta da Piedade, cena wszędzie ta sama: 10 euro za godzinę. Oferta niczym się nie różni, wybieramy więc pana, który ma lepsze gadane – człowieka z łabędziem na głowie. Zapamiętajcie ten szczegół, pilotem w „łabędziej” firmie jest bowiem jedyna kobieta w tym biznesie – Patricia. Świetna babka, która opowiedziała nam mnóstwo ciekawostek o klifach i Algarve. Smutno było mi, gdy patrzyłam na przepływające obok łódki, w których piloci słowem się nie odzywali. Nasza wycieczka dzięki Patricii nabrała nowego wymiaru.