Algarve to nie tylko zapierające dech plaże i
senne rybackie miasteczka, ale też jedno z najważniejszych miejsc na mapie Europy. To tu, 6 km od Sagres, leży
najbardziej na południowy-zachód wysunięty punkt Starego Kontynetu – Przylądek Św.
Wincentego, w średniowieczu uznawany za kraniec świata, w czasach przedchrześcijańskich za
Święty Przylądek – ostatnie miejsce, z którego można obserwować zachodzące
słońce.
Na krańcu europejskiego świata po prostu
musiałam się znaleźć. Wyobrażałam sobie uczucia, jakie będą mi towarzyszyć
podczas patrzenia w bezkres oceanu, fale odbijające się o klify, ten wiatr we
włosach i portugalskie słońce na twarzy. Czułam się podekscytowana.
Niestety pomimo przybycia na miejsce wcześnie
rano okazało się, że pełno tu autokarów z grupowymi wycieczkami, ludzi, przepychających się, by zrobić jak najlepsze
ujęcie, szaleńców, wychodzących poza barierki... Czy warto poświęcać życie dla
zdjęcia? Dlaczego ludzie są tak bezmyślni i nie reagują na ostrzeżenia typu „ruchome
urwiska”, „niebezpiecznie”? Wielokrotnie już widziałam głupotę turystów i
czasem naprawdę nie dziwię się miejscowym, że mają zwyczajnie dość...
Dziś Przylądek Św. Wincentego to kolejna
skomercjalizowana atrakcja. Trudno było mi tu wyciszyć się, w spokoju pomyśleć.
Przy zbudowanej w XIX wieku latarni jest rozległy parking dla autobusów i
samochodów, restauracja, sklepiki z pamiątkami. Widoki są, ale zbyt nie tak tu,
by można było swobodnie oddychać. Rozczarowanie – jedno słowo, ale świetnie oddaje
moje uczucia względem krańca Europy.
Bardzo cenimy takie subiektywne odczucia, gdzieś w glębi czuliśmy, że to miejsce właśnie takie jest. Nic dodać nic ująć. Zdjęcia przepiękne, mimo wszystko kiedyś chętnie tam pojedziemy. Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńWidoki piękne, ale z relacji wydaje się, że klimat podobny do tego na Gibraltarze...
OdpowiedzUsuńEch... Szkoda, że do niektórych miejsc możemy dotrzeć dopiero teraz, kiedy opanowały je tłumy łowców selfie "idealnego"...
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się tu spodobało, więc pozostaję na dłużej...
Pozdrawiam cieplutko :)
Podczas naszego przyjazdu do Przylądek św. Wincentego nie było tłumów, za to była okropna mgła i nie było prawie nic widać.. Dzięki Twoim zdjęciom widzę co nas ominęło więc musimy się jeszcze raz tam wybrać :)
OdpowiedzUsuń