Wszyscy kochamy Włochy, piękno krajobrazu,
wyśmienitą kuchnię i słoneczną pogodę. Słońce świeci, mieszkańcy miło się
uśmiechają, a my szybko wpadamy w stan euforii i zapominamy o ostrożności. Autorka
tekstu uważa, że Italia to najwspanialszy kraj na świecie i co roku ma zamiar
doń wracać, ale ma kilka obserwacji, które wcielone w życie uczynią Wasze
wakacyjne wspomnienia jeszcze lepszymi, a portfele grubszymi o co najmniej
kilkanaście euro.
Po
pierwsze: zawsze pytaj o menu
Historia jakich wiele: siadasz przy
stoliku w kawiarni, masz ochotę napić się cappuccino, podchodzi kelner, pyta
co podać, Ty zamawiasz, dostajesz kawę, rozkoszujesz się jej smakiem, mija
godzina, prosisz o rachunek, a tam...10 euro do zapłaty! 10 euro? Ale jak to,
przecież ja tylko kawę zamawiałam... No właśnie...
Włoscy kelnerzy dorabiają sobie na kelnerach
w bardzo prosty sposób: nie przynoszą menu. Turysta nie zna więc cen w lokalu,
a jak już został obsłużony zapłacić musi. Nieważne, że to samo cappuccino
normalnie kosztuje 2,50 euro, a my przepłacamy czterokrotnie. Transakcja
została zawarta, rachunek więc zapłacić trzeba. Kelner cieszy się słonym
napiwkiem (pewnie nie przyniesie nam nawet rachunku, do kasy odda jedynie 2,50,
reszta jest dla niego), a my przeklinamy przez chwilę Włochów i ich oszustwa, i
obiecujemy sobie, że naprawdę następnym razem się nie damy. Czy aby na pewno?
W Palermo usiedliśmy wieczorem na drinka w
jednym z lokali w centrum, po chwili pojawił się kelner, pytając, co podać.
Poprosiliśmy grzecznie o menu. Wrócił po chwilę z menu...bez cen. To my znowu
grzecznie: poprosimy o menu z cenami. Pan już nie wrócił. Już wiedział, że na
nas nie zarobi, więc uznał, że poszuka kogoś, kto nie zna ich sztuczek.
Poszliśmy kawałek dalej, gdzie zostaliśmy dobrze obsłużeni. Nie twierdzę, że
taka sytuacja spotka Was w każdym lokalu, ale lepiej wiedzieć o tym, by nie
przepłacać i nie psuć sobie wspomnień z wakacji.
Po
drugie: czytaj uważnie
Będąc we Włoszech trzeba pamiętać, że
restauracje/kawiarnie doliczają sobie same 10% napiwku. Czasem w menu jest
podana kwota za coperto, rzadko jest to mniej niż 2,50 euro za osobę.
Informacje o dodatkowych opłatach powinny być zawarte w karcie, warto więc
przeczytaj ją z należytą uwagą :) Oczywiście im dalej od centrum odejdziemy, im lokal
będzie bardziej swojski, tym mniejsze prawdopodobieństwo doliczenia napiwku do
rachunku.
W kawiarni we Florencji obowiązywały np.
3 różne ceny na kawę. Nie zdziwcie się więc, gdy ktoś Was zapyta, czy chcecie
cappuccino wypić na stojąco, czy może na siedząco w środku lub na zewnątrz :)
Od Waszego wyboru zależy cena. Oczywiście najdrożej będzie pić kawę przy
stoliku na zewnątrz lokalu.
Po
trzecie: uważaj na fałszywe przystanki autobusowe
Przed tym właściwie się nie uchronisz, ale
warto wiedzieć, że coś takiego może się zdarzyć. Posłuchajcie...
Z Palermo wybraliśmy się na wycieczkę do
Monreale. Miasteczko przecudne, katedra niesamowita, zadowoleni poszliśmy na
autobus powrotny. Usiedliśmy na ławce na przystanku, czekaliśmy już kilka
minut, gdy podeszła do nas młoda dziewczyna i powiedziała, byśmy poszli za nią,
bo to pułapka na turystów, że autobus wcale stąd nie odjeżdża. Ale jak to?
Przecież jest tu słup z numerem autobusu i rozkładem jazdy, jest i ławka. Co
robić? Zaufać nieznajomej czy czekać? Wahaliśmy się przez chwilę i poszliśmy za
nią kilkadziesiąt metrów dalej, w dół ulicy, a tam za czymś, co wyglądało jak
stara szopa, czekało kilkunastu Sycylijczyków J Żadnych oznakowań,
niczego, co pozwoliłoby przypuszczać, że stąd cokolwiek odjeżdża. A jednak po
chwili nadjechał nasz autobus, zapakował szybko ludzi, a na wspomniany
przystanek nawet nie zajechał. Dziewczynie (studentce z Francji, która ostatnio
dała się nabrać) podziękowaliśmy i z niesmakiem wróciliśmy do Palermo.
Pewnie, zastanawiacie się, co ta pułapka
miała na celu? Wkurzenie turysty? Na pewno. Ale przede wszystkim chęć
ograbienia go z kilku kolejnych euro. Autobusy z Monreale do Palermo jeżdżą
tylko kilka razy w ciągu dnia, a ostatni kurs jest po 17-tej. Co potem? My
czekamy, nic nie przyjeżdża, a przecież musimy jakoś wrócić. W takim wypadku najpewniej
weźmiemy taksówkę lub tuk tuka. Zamiast 2 euro na bilet, wydamy ich 20, a
wspomnienie o pięknym Monreale rozmyje się zdominowane przez to przykre
doświadczenie.
Po
czwarte: pamiętaj, że nic nie jest za darmo
Zwiedzając Rzym na pewno w końcu pójdziecie
zobaczyć Schody Hiszpańskie, bardzo fajne zresztą miejsce, zwłaszcza wieczorem.
Jeśli jesteście kobietami i idziecie ze swoim partnerem, bardzo szybko namierzy
Was jeden z panów z kwiatami. Podejdzie uśmiechnięty od ucha do ucha i będzie
próbował wręczyć różę, mówiąc, że to na szczęście w Rzymie albo, że daje kwiaty
wszystkim pięknym kobietom. Weźmiesz jedną, będzie próbował wcisnąć kolejną,
a nawet cały tuzin. Z naręczem kwiatów,
pójdziesz z ukochanym kawałek dalej, przekonana, że wszystko jest okej, Otóż
teraz dopiero się zaczyna. Pan cały czas Was obserwuje, już biegnie za Twoim
towarzyszem i mówi, że za te kwiaty trzeba zapłacić. Ile? Pan da drobne, to
zobaczymy. Ty wkurzona próbujesz oddać kwiaty, już widzisz, że to oszustwo, ale
nie zwrotów nie przyjmujemy (brak reklamacji). Twój facet wyciąga wszystkie
drobne, okazuje się jednak, że one nie wystarczą na wszystkie kwiaty. Pan wyrywa
Ci część z ręki i odchodzi, szukać kolejnych ofiar. Oburzające? Na pewno, ale najgorsze
jest chyba to, że macie popsuty wieczór/dzień. Bo jak tu się nie wkurzyć po
czymś takim?
Nas złapali na tę sztuczkę 3 lata temu.
Podczas tegorocznej podróży poszliśmy na Piazza di Spagna zobaczyć, czy dalej
odbywa się to kwiatowe oszustwo. A jakże. Dobrze nie podeszliśmy do fontanny,
już Pan próbował mi wręczyć kwiaty, a wręcz nachalnie wciskał mi je do ręki,
ale powiedziałam mu, że już znam te sztuczki. Uciekł raz dwa trzy. Siedzieliśmy
jednak wieczorem na schodach i obserwowaliśmy ludzi, którzy dają się nabrać na
to podłe oszustwo, którzy myślą, że to jakaś akcja władz miasta i że te róże są
na szczęście. Biedny był turysta, którego żona i dwie córki wzięły kwiaty.
Widzieliśmy, że wyciągał „grube”. Widzieliśmy jego złość i wykład, jakiego
udzielił swoim kobietom.
Każdego dnia setki turystów zostają
oszukani na Schodach Hiszpańskich w Rzymie. A wystarczy pamiętać, że nie ma nic
za darmo. Zwłaszcza, jeśli jesteś turystą we Włoszech.
Po piąte: zachowaj rozsądek, a wszystko będzie dobrze
Trudno jest myśleć rozsądnie, gdy jesteśmy na wakacjach, zwłaszcza pierwszego dnia, kiedy to podekscytowani nowym miejscem jesteśmy szczególnie łatwym celem. Włochy to cudowny kraj, nie wszyscy Włosi są jednak uczciwi. Być może żadna z opisanych powyżej sytuacji Wam się nie zdarzy, ale pamiętajcie, że im dalej na południe tym mniej reguł. Ludzie są bardziej otwarci, ale też jest większa bieda, mniej pracy i co za tym idzie więcej takich historii. Najgorsza nawet nie jest strata kasy, ale świadomość, że daliśmy się oszukać i niezmywalna plama na wspomnieniach z tak wyczekiwanych przecież wakacji. Trochę rozsądku, a wszystko będzie dobrze :)))