czwartek, 28 stycznia 2016

„Czekając na śnieg w Hawanie. Wyznania kubańskiego chłopca” Carlos Eire



„Wiem, że powrót do szarzyzny i przygniatającej opresji dzisiejszej Kuby miałby na mnie druzgoczący wpływ. Miałem tego przedsmak, kiedy próbowałem obejrzeć film „Buena Vista Social Club”. Wytrzymałem tylko piętnaście minut, bo fizyczna ruina Hawany – a także mojego narodu i mojej przeszłości – jest w tym filmie jaskrawo widoczna. Wybuchłem niekontrolowanym płaczem i oddałem kasetę do wypożyczalni nieobejrzaną. Jak dla mnie Kuba Fidela jest najgłębszym kręgiem piekła.

Poruszające wspomnienia Kubańczyka, któremu jako dziecko udało się opuścić Kubę i znaleźć schronienie w Stanach Zjednoczonych. Wraz z 14 tys. innych dzieci i bratem Tonym, mały Carlos wsiadł do samolotu na lotnisku w Hawanie, by już nigdy nie powrócić do ojczyzny. Jak wyglądało życie na karaibskiej wyspie zanim nadeszła rewolucja, kartki na żywność i reforma rolna? O tym wszystkim możecie przeczytać w podszytej realizmem magicznym autobiograficznej powieści Carlosa Eire, dziś wykładowcy na Yale, dla którego chmury mają kształt Kuby.

„Świat się zmienił, kiedy spałem (...).”

Opowieść zaczyna się w chwili, gdy obalony zostaje prezydent Batista, a na ulice wchodzą brodacze z cygarami w ustach i karabinami w dłoniach. Świat się zmienia w ciągu jednej nocy. Wczoraj Carlos miło spędzał czas z rodziną, od dziś jego życie będzie przypominać równie pochyłą... 

Rodzina naszego bohatera należała do kubańskiej elity, do szkoły Carlos chodził z synami prezydenta Batisty, miał swojego szofera i mieszkał w wygodnym domu w dzielnicy Miramar. Co tydzień chodził do kina na filmy z Hollywood, uwielbiał czytać komiksy o Batmanie i pić coca-colę – jego dzieciństwo było czasem sielskim i radosnym, pachnącym morską bryzą, wypełnionym zabawami, i marzeniami o przyszłości. Prawdziwe dzieciństwo na rajskiej wyspie. Tak było przed. 

Po objęciu władzy przez Fidela ulice spłynęły krwią, zaczęły się łapanki, a dawnym elitom zabrano wszystko. Dorosły Carlos pisze, że mały tego nie dostrzegał, nie rozumiał, co się dzieje, poza tym jego ojciec nie poczynił żadnego kroku, by zapobiec katastrofie. W końcu dzięki wysiłkom matki chłopcu udało się przedostać do Stanów Zjednoczonych, gdzie po raz kolejny zderzył się z brutalną rzeczywistością i potęgą pieniądza w kapitalistycznym świecie.

„Czekając na śnieg w Hawanie” to książka powstała z tęsknoty za tym, co już nie wróci, za rajem utraconym. Dla Carlosa Eire chmury mają kształt Kuby, pragnienia, które być może już nigdy się nie spełni.

5 komentarzy:

  1. Całkiem ciekawie się zapowiada, w ogóle ostatnio Kuba zrobiła się bardzo modna. Ja nie umiem się niestety pozbyć mieszanych uczuć co do tego kraju, ale przeczytać może warto:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest najazd na Kubę, bo wszyscy chcą zobaczyć ten kraj zanim się zmieni, dzięki pomocy Amerykanów.

      Usuń
  2. Widzę, że przygotowujesz się do wyprawy? To chyba już niedługo? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspomnienia za dziecka musza byc wyidelizowane mocno...

    OdpowiedzUsuń