1 maj 2013. Obudziłam się o dwunastej,
wyjrzałam przez okno i doszłam do wniosku, że na gwałt potrzebuję słońca.
Pogoda za oknem nie zachęcała do spaceru, dlatego wpadłam na genialny pomysł: a
może by tak podążyć w stronę słońca i ciepła? I tak otworzyłam internetową mapę
pogody w Europie, tęsknię popatrzyłam w stronę Włoch, i zobaczyłam, że nie tak
daleko od polskiej granicy jest 25 stopni, świeci słońce, a niebo jest
błękitne… I tak ruszyliśmy w drogę do Budapesztu i Bratysławy. Dziś będzie o
tym drugim mieście, często niedostrzeganym i przyćmionym przez stolice Austrii
i Węgier, odwiedzonym przez nas w drodze powrotnej.
Bratysława nas
pozytywnie zaskoczyła. Ponieważ jest to młodziutka stolica, bo dopiero od 1993
roku, a wyjazd był spontaniczny, nieplanowany, taki trochę „na wariata”, nasza
organizacja podróży ograniczyła się do udania się do Informacji Turystycznej po
mapkę z planem miasta i spoglądania na nią od czasu do czasu. Bardziej jednak
wędrowaliśmy po starówce i dziwiliśmy się jak tu uroczo, i ładnie. Stolica z
małomiasteczkową atmosferą, taka mniejsza siostra Pragi, której jednak nie
można odmówić urody.
Dzień
rozpoczęliśmy od zwiedzania położonego na wzgórzu Zamku Bratysławskiego. Obeszliśmy jego włości, do środka nie
zaglądając ponieważ to co najciekawsze spłonęło w pożarze, wywołanym przez
wojska napoleońskie. Zamek odbudowano dopiero w połowie XX wieku, obecnie w
jego pomieszczeniach znajduje się Muzeum Historyczne. Cena biletu wstępu to 7
euro, zwiedzać można codziennie poza poniedziałkiem.
Kolejne kroki
skierowaliśmy na Stare Miasto, gdzie naszą uwagę przykuła od razy Brama Michalska, jedyna zachowana brama
miejska w Bratysławie. Wybudowana na początku XIV wieku, obecnie mieści muzeum
średniowiecznych fortyfikacji.
Kolejne wąskie
uliczki prowadzą nas m.in. do ratusza,
teatru narodowego i Katedry Św. Marcina.
Naszą uwagę
przykuwa też neoklasycystyczny Pałac
Prymasowski, wybudowany w XVII wieku dla kardynała i arcybiskupa Józsefa
Batthyány. Różowa fasada
budynku zdecydowanie wyróżnia się na tle otoczenia.
Po drodze spotykamy
też kilku panów i jedną parę, która zachowywała się nie do końca stosownie i to
w ścisłym centrum miasta! Bratysława jest pełna rzeźb i ciekawych instalacji,
ożywiających miejską przestrzeń.
Ten gość powyżej, wystający z kanału to dobrotliwy duch Bratysławy – Čumil. Brązową figurę zamontowano w 1997 roku i od tamtej pory jest jednym z najchętniej fotografowanych pomników w mieście. Choć
autor Čumila twierdzi, że postać niczego nie symbolizuje, to powstało już wiele
życiorysów kanalarza a wśród mieszkańców i turystów na stałe zagościło
przekonanie, że pogłaskanie Čumila po czapce przynosi szczęście.
Prawdziwym hitem okazał się być Kościół
Św. Elżbiety, zwany też Niebieskim Kościółkiem. Fundatorem świątyni
był cesarz Franciszek Józef I, który nakazał zbudować drugi w mieście kościół św.
Elżbiety, by uczcić pamięć swej tragicznie zmarłej żony – Elżbiety I (znanej
jako Sissi). Kolor niebieski zdominował nie tylko fasadę, ale także wnętrze
budynku.
Zbierające się czarne chmury skłoniły nas do szybszego powrotu do Polski przez co, a może dzięki czemu, nie zobaczyliśmy ruin zamku Devin ani Pałacu Prezydenckiego. Wrócimy więc kiedyś na pewno.
Krytycy
zarzucają Bratysławie szarość. Jasne, że są tu nijakie budynki, pozostałości po
komunizmie, ale czy na obrzeżach pięknego Wrocławia też ich nie znajdziecie?
Poza tym jakoś postsocjalistyczna rzeczywistość bardziej mnie raziła w
Budapeszcie, no ale może to kwestia tego, że w stolicy Słowacji spędziliśmy
tylko 1 dzień i nie było czasu znaleźć niczego brzydkiego...
Polecam 1-dniówkę w Bratysławie, tyle czasu spokojnie wystarczy na
obejście ważniejszych punktów miasta. Jeśli jesteście citybreakerami, to najlepiej
zwiedzanie stolicy Słowacji połączyć z wyprawą do Wiednia lub Budapesztu. Nie zapomnijcie też wstąpić do jednej z wielu klimatycznych knajpek na kawę lub coś mocniejszego, jeśli nie będziecie za chwilę prowadzić auta. Tutejsze restauracje słyną z tego, że można zjeść dobrze i stosunkowo tanio. Zajrzyjcie do lokalu Divny Janko, gdzie porcje są solidne i smaczne!
Bry wieczór. Jestem tu po raz pierwszy, ale chyba zostanę na trochę dłużej.
OdpowiedzUsuńW Bratysławie nigdy nie byłam, co ja mówię! Poza Polskę prawie nosa nie wyściubiam, a moim rekordem był duński Bornholm. Jednak z racji bliskości i że Słowacja to nasz sąsiad, chciałabym się wybrać. Miło więc było zajrzeć do stolicy i dowiedzieć się co nieco. Wydaje się miastem przyjemnym, dość zadbanym, bez zbytniej pretensjonalności. Chyba polubię :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Witam po raz pierwszy :) Mam nadzieję, że będziesz tu zaglądać regularnie! Jeśli szukasz pomysłów na krótkie wypady, wystarczy kliknąć w etykietkę weekend i będziesz mogła poczytać o naszych bliskich sąsiadach i o Polsce. Pozdrawiam
UsuńBardzo ładnie pokazałaś Bratysławę. Też byłem jeden dzień, nie wszystko zobaczyłem, ale miasto zrobiło na mnie pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Na mnie również pozytywne wrażenie, choć nie wszystko udało się zobaczyć. Kiedyś wrócę.
UsuńBratysława to była wycieczka pierwszy raz organizowana, ( z biura podróży) i choć samo miasto ok, to nigdy przenigdy więcej takich wypraw.
OdpowiedzUsuńNie nadaję sie do zwiedzania w grupie, oj nie.
Zaskoczyło mnie to miasto swym urokiem to fakt.
Ja bym się chyba udusiła z biurem w grupie. Mam uraz do Berlina przez wycieczki szkolne. Muszę kiedyś to miasto odczarować.
UsuńNo proszę... tak ładnie, i tak blisko :) Może się kiedyś wybiorę pogłaskać dobrego duszka. Chyba każde miasto ma takie atrakcje do pomiziania :)
OdpowiedzUsuńJa akurat zwiedzałam Bratysławę w listopadowym deszczu, ale i tak było cudownie. To był piękny czas pod osłoną nocy.Uwielbiam ten niebieski kościół.
OdpowiedzUsuńKiedys sie pewnie wybiore, ale to pewnie bardziej przy okazji niz specjalnie. Ciekawe czym wtedy Bratyslawa mnie zaskoczy?
OdpowiedzUsuńBratysława - tak blisko, a ja jeszcze nie byłam ;)
OdpowiedzUsuńKanalarz od macania czapy zmienił już nawet jej kolor ;))
Jakoś mnie tam nie ciągnie, ale jeśli będziemy w pobliżu, to na pewno tam zajrzymy. Słowację znam tylko z terenów położonych przy granicy z Polską.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio myślałam o Bratysławie. Faktycznie trochę ginie to biedne miasto ze względu na Wiedeń, a szkoda jak widać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)