wtorek, 25 sierpnia 2015

Włochy: pułapki na turystów, na które trzeba uważać



Wszyscy kochamy Włochy, piękno krajobrazu, wyśmienitą kuchnię i słoneczną pogodę. Słońce świeci, mieszkańcy miło się uśmiechają, a my szybko wpadamy w stan euforii i zapominamy o ostrożności. Autorka tekstu uważa, że Italia to najwspanialszy kraj na świecie i co roku ma zamiar doń wracać, ale ma kilka obserwacji, które wcielone w życie uczynią Wasze wakacyjne wspomnienia jeszcze lepszymi, a portfele grubszymi o co najmniej kilkanaście euro.

Po pierwsze: zawsze pytaj o menu

Historia jakich wiele: siadasz przy stoliku w kawiarni, masz ochotę napić się cappuccino, podchodzi kelner, pyta co podać, Ty zamawiasz, dostajesz kawę, rozkoszujesz się jej smakiem, mija godzina, prosisz o rachunek, a tam...10 euro do zapłaty! 10 euro? Ale jak to, przecież ja tylko kawę zamawiałam... No właśnie...

Włoscy kelnerzy dorabiają sobie na kelnerach w bardzo prosty sposób: nie przynoszą menu. Turysta nie zna więc cen w lokalu, a jak już został obsłużony zapłacić musi. Nieważne, że to samo cappuccino normalnie kosztuje 2,50 euro, a my przepłacamy czterokrotnie. Transakcja została zawarta, rachunek więc zapłacić trzeba. Kelner cieszy się słonym napiwkiem (pewnie nie przyniesie nam nawet rachunku, do kasy odda jedynie 2,50, reszta jest dla niego), a my przeklinamy przez chwilę Włochów i ich oszustwa, i obiecujemy sobie, że naprawdę następnym razem się nie damy. Czy aby na pewno?

W Palermo usiedliśmy wieczorem na drinka w jednym z lokali w centrum, po chwili pojawił się kelner, pytając, co podać. Poprosiliśmy grzecznie o menu. Wrócił po chwilę z menu...bez cen. To my znowu grzecznie: poprosimy o menu z cenami. Pan już nie wrócił. Już wiedział, że na nas nie zarobi, więc uznał, że poszuka kogoś, kto nie zna ich sztuczek. Poszliśmy kawałek dalej, gdzie zostaliśmy dobrze obsłużeni. Nie twierdzę, że taka sytuacja spotka Was w każdym lokalu, ale lepiej wiedzieć o tym, by nie przepłacać i nie psuć sobie wspomnień z wakacji.

Po drugie: czytaj uważnie

Będąc we Włoszech trzeba pamiętać, że restauracje/kawiarnie doliczają sobie same 10% napiwku. Czasem w menu jest podana kwota za coperto, rzadko jest to mniej niż 2,50 euro za osobę. Informacje o dodatkowych opłatach powinny być zawarte w karcie, warto więc przeczytaj ją z należytą uwagą :) Oczywiście im dalej od centrum odejdziemy, im lokal będzie bardziej swojski, tym mniejsze prawdopodobieństwo doliczenia napiwku do rachunku. 

W kawiarni we Florencji obowiązywały np. 3 różne ceny na kawę. Nie zdziwcie się więc, gdy ktoś Was zapyta, czy chcecie cappuccino wypić na stojąco, czy może na siedząco w środku lub na zewnątrz :) Od Waszego wyboru zależy cena. Oczywiście najdrożej będzie pić kawę przy stoliku na zewnątrz lokalu.


Po trzecie: uważaj na fałszywe przystanki autobusowe

Przed tym właściwie się nie uchronisz, ale warto wiedzieć, że coś takiego może się zdarzyć. Posłuchajcie...

Z Palermo wybraliśmy się na wycieczkę do Monreale. Miasteczko przecudne, katedra niesamowita, zadowoleni poszliśmy na autobus powrotny. Usiedliśmy na ławce na przystanku, czekaliśmy już kilka minut, gdy podeszła do nas młoda dziewczyna i powiedziała, byśmy poszli za nią, bo to pułapka na turystów, że autobus wcale stąd nie odjeżdża. Ale jak to? Przecież jest tu słup z numerem autobusu i rozkładem jazdy, jest i ławka. Co robić? Zaufać nieznajomej czy czekać? Wahaliśmy się przez chwilę i poszliśmy za nią kilkadziesiąt metrów dalej, w dół ulicy, a tam za czymś, co wyglądało jak stara szopa, czekało kilkunastu Sycylijczyków J Żadnych oznakowań, niczego, co pozwoliłoby przypuszczać, że stąd cokolwiek odjeżdża. A jednak po chwili nadjechał nasz autobus, zapakował szybko ludzi, a na wspomniany przystanek nawet nie zajechał. Dziewczynie (studentce z Francji, która ostatnio dała się nabrać) podziękowaliśmy i z niesmakiem wróciliśmy do Palermo.

Pewnie, zastanawiacie się, co ta pułapka miała na celu? Wkurzenie turysty? Na pewno. Ale przede wszystkim chęć ograbienia go z kilku kolejnych euro. Autobusy z Monreale do Palermo jeżdżą tylko kilka razy w ciągu dnia, a ostatni kurs jest po 17-tej. Co potem? My czekamy, nic nie przyjeżdża, a przecież musimy jakoś wrócić. W takim wypadku najpewniej weźmiemy taksówkę lub tuk tuka. Zamiast 2 euro na bilet, wydamy ich 20, a wspomnienie o pięknym Monreale rozmyje się zdominowane przez to przykre doświadczenie.

Po czwarte: pamiętaj, że nic nie jest za darmo

Zwiedzając Rzym na pewno w końcu pójdziecie zobaczyć Schody Hiszpańskie, bardzo fajne zresztą miejsce, zwłaszcza wieczorem. Jeśli jesteście kobietami i idziecie ze swoim partnerem, bardzo szybko namierzy Was jeden z panów z kwiatami. Podejdzie uśmiechnięty od ucha do ucha i będzie próbował wręczyć różę, mówiąc, że to na szczęście w Rzymie albo, że daje kwiaty wszystkim pięknym kobietom. Weźmiesz jedną, będzie próbował wcisnąć kolejną, a  nawet cały tuzin. Z naręczem kwiatów, pójdziesz z ukochanym kawałek dalej, przekonana, że wszystko jest okej, Otóż teraz dopiero się zaczyna. Pan cały czas Was obserwuje, już biegnie za Twoim towarzyszem i mówi, że za te kwiaty trzeba zapłacić. Ile? Pan da drobne, to zobaczymy. Ty wkurzona próbujesz oddać kwiaty, już widzisz, że to oszustwo, ale nie zwrotów nie przyjmujemy (brak reklamacji). Twój facet wyciąga wszystkie drobne, okazuje się jednak, że one nie wystarczą na wszystkie kwiaty. Pan wyrywa Ci część z ręki i odchodzi, szukać kolejnych ofiar. Oburzające? Na pewno, ale najgorsze jest chyba to, że macie popsuty wieczór/dzień. Bo jak tu się nie wkurzyć po czymś takim?

Nas złapali na tę sztuczkę 3 lata temu. Podczas tegorocznej podróży poszliśmy na Piazza di Spagna zobaczyć, czy dalej odbywa się to kwiatowe oszustwo. A jakże. Dobrze nie podeszliśmy do fontanny, już Pan próbował mi wręczyć kwiaty, a wręcz nachalnie wciskał mi je do ręki, ale powiedziałam mu, że już znam te sztuczki. Uciekł raz dwa trzy. Siedzieliśmy jednak wieczorem na schodach i obserwowaliśmy ludzi, którzy dają się nabrać na to podłe oszustwo, którzy myślą, że to jakaś akcja władz miasta i że te róże są na szczęście. Biedny był turysta, którego żona i dwie córki wzięły kwiaty. Widzieliśmy, że wyciągał „grube”. Widzieliśmy jego złość i wykład, jakiego udzielił swoim kobietom. 

Każdego dnia setki turystów zostają oszukani na Schodach Hiszpańskich w Rzymie. A wystarczy pamiętać, że nie ma nic za darmo. Zwłaszcza, jeśli jesteś turystą we Włoszech.

Po piąte: zachowaj rozsądek, a wszystko będzie dobrze 

Trudno jest myśleć rozsądnie, gdy jesteśmy na wakacjach, zwłaszcza pierwszego dnia, kiedy to podekscytowani nowym miejscem jesteśmy szczególnie łatwym celem. Włochy to cudowny kraj, nie wszyscy Włosi są jednak uczciwi. Być może żadna z opisanych powyżej sytuacji Wam się nie zdarzy, ale pamiętajcie, że im dalej na południe tym mniej reguł. Ludzie są bardziej otwarci, ale też jest większa bieda, mniej pracy i co za tym idzie więcej takich historii. Najgorsza nawet nie jest strata kasy, ale świadomość, że daliśmy się oszukać i niezmywalna plama na wspomnieniach z tak wyczekiwanych przecież wakacji. Trochę rozsądku, a wszystko będzie dobrze :)))

16 komentarzy:

  1. Dobrze wiedzieć przed przyszłoroczną podróżą :) Najgorsze są chyba te przystanki autobusowe - o tym nie miałam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie można się przed tym ustrzec. My mieliśmy szczęście, bo zostaliśmy ostrzeżeni, ale tak stać i czekać - lipa.

      Usuń
  2. Oj tak tak, wszystko to prawda. Kawa na trzy sposoby jest już chyba powszechnie znana;) Ale o pułapce przystanku słyszę pierwszy raz. Wprawdzie we Włoszech z autobusów korzystaliśmy tylko na Wybrzeżu Amalfi jednak na przystanek zawsze podjeżdżały:) Nie zmienia to faktu, że np w samym mieście Amalfi przesiąść się do autobusu, który jedzie do Positano nie było już tak prosto. Cała Italia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amalfi to moje kolejne włoskie marzenie :) Może za rok? ;)

      Nam prawie zdarzyło się to raz, właśnie w Monreale. Wcześniej też się z tym nie spotkałam, ale widać można i tak.

      Usuń
  3. Beatriz przeczytałam z wielką uwagą.
    My w tym roku też niestety daliśmy się nabrać, piliśmy najdroższy chyba sok ze świeżych pomarańczy - za 10 euro...
    Ach podróże kształcą...
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykra sytuacja. Najgorsza nawet nie jest ta stracona kasa, ale zepsuty humor...

      Usuń
    2. Kurwa ja dziś tez zapłaciłem 10 euro za sok. Taki bylem wku.. masakra jakas. Szkoda ze dopiero tetaz to czytam

      Usuń
  4. Chyba najbardziej irytują mnie te zagrywki w lokalach. Sam się z czymś podobnym spotkałem. Żałosne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kilka z tych punktów mamy za sobą. Dodalibyśmy jeszcze do tego inną cenę benzyny na pylonie przy stacji benzynowej, a w momencie płatności za nią przy kasie, oczywiście wyższą od kilku do nawet kilkudziesięciu centów na litrze (Kalabria).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jeździłam autem po Włoszech, więc takie numery nie są mi jeszcze znane.

      Usuń
  6. No... a jakże że w restauracjach zostawiłam sporo Euro.
    Tak, dorobić sobie jedna kwestia ale oszukiwać kwestia kolejna która bądź co bądź wzbudza irytację.
    No i zasadnicza - potem jednak zostaje niesmak.

    OdpowiedzUsuń
  7. great post ! :) have a wonderful day!!

    http://www.itsmetijana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak, powiedzenie, że podróże kształcą jest tu mocno aktualne.
    Jak mnie ktoś zaczepia, to "no, thank you" nie schodzi mi z ust, więc na kwiaty bym się nie nabrała, ale te przystanki to jakaś zgroza. O_o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem mistrzem w mówieniu "no, grazie", ale 3 lata temu dałam się złapać :) Pierwsza podróż na własną rękę, taki człowiek był niedoświadczony :P

      Usuń
  9. A ja miałem parę dni temu przygodę na stacji paliw ,mała samoobsługowa stacja ok 9 km.od lotniska w Bari były 3 dystrybutory jednak na 2 wisiała kartka o awarii, podjechałem na 3 gdzie gestem ręki zaprosił mię człowiek stojący przy nim ,wziął ode mnie banknot 50 euro i wsunął do automatu po czym nalał paliwo,zamknąłem korek i czekam na resztę a on zdziwiony że o co mi chodzi mówi że automat nie wydaje reszty , zrobiliśmy awanturę ale on nic sobie z tego nie robił powiedział że za 3 godziny przyjedzie serwisant i wtedy wydadzą resztę ,musieliśmy odpuścić te 18 euro reszty i jechać gdyż spieszyliśmy się na samolot ,a nawet wzywając policję pewnie nic byśmy nie wskórali ,on opowiedziałby swoją wersję lepiej gdyż my włoski słabo znamy, poza tym moglibyśmy nie zdążyć na samolot .Szczęście w tym takie że banknot nie miał większego nominału ,a morał taki nie pozwalaj żeby ktokolwiek nalewał CI paliwo we Włoszech

    OdpowiedzUsuń
  10. Kraj oszustów i tyle po prostu,
    Nie dziwi, że wiele sprzedawców na ebay ma zastrzeżenie, że nie wysyłają niczego do Włoch, bo Włosi powymyślali kolejne oszustwa w handlu internetowym

    OdpowiedzUsuń