Położone na szczycie samotnej góry San
Giuliano, Erice to chyba najbardziej niezwykłe miejsce, jakie odwiedziliśmy
będąc na Sycylii. Spacerowaliśmy samotnie wśród jego kamiennych uliczek,
próbując zobaczyć coś więcej niż chmury. Co jakiś czas mijaliśmy się z
mieszkańcami miasteczka, którzy w kurtkach z kapturem dziwnie spoglądali na
parę turystów w sandałach i letniej odzieży.
Nazwa Erice pochodzi od Eryksa, syna
Afrodyty i Posejdona, który był na tyle śmiały, że ukradł byka ze stada
Heraklesa (ten oczywiście w walce pokonał Eryksa i uśmiercił). Miasteczko
zostało założone na planie trójkąta i ogrodzone miejskimi murami. Niegdyś była
to stolica regionu, dziś mieszka to około 200 osób, a większość domów jest
wystawiona na sprzedaż. Jak pisał pan Gustaw Herling-Grudziński „nigdzie może na Sycylii nie panuje tak
głęboka cisza...”
W Erice chciałam zrobić dwie rzeczy:
panoramiczne zdjęcia Sycylii z Zamku Wenus i spałaszować coś w pasticceri Marii
Grammatico. Pierwsze się nie udało (dzięki temu mam jednak bardzo klimatyczne
zdjęcia, a nie kolejne z błękitnym niebem;), drugie w 101% !
Gdy już przestąpicie próg cukierni Marii
Grammatico, nie odejdziecie stamtąd prędko. Ubożsi o kilkanaście euro i
pełniejsi o spałaszowane łakocie byliśmy szczęśliwi jak dzieci, którym Mikołaj
przyniósł na gwiazdkę wymarzone słodkości. Nigdzie nie jadłam takich pyszności
jak na Sycylii, a już rurki cannoli z serem ricotta obwołuję najwspanialszymi
słodyczami na świecie! (może jedynie
wiedeńskie torty dorównują temu przysmakowi).
Cukiernia Marii Grammatico to dla mnie
objawienie, to tu jedliśmy najlepsze cannoli na wyspie (a próbowaliśmy
codziennie gdzie indziej i w miejscach polecanych na tripadvisorze) i
spędziliśmy miło czas, obserwując jak nowo wchodzącym błyszczą oczy na widok
tych cudów cukiernictwa. Dlaczego poza tym jest to miejsce wyjątkowe?
Właścicielka swego fachu uczyła się po wojnie w...klasztorze San Carlo w Erice!
Później, w 1963 roku, Maria założyła swoją pasticcerie, gdzie do dziś tworzy
przysmaki na bazie receptur stosowanych przez zakonnice od 500 lat! Być w Erice
i nie skosztować tych wspaniałości, to grzech!
Najedzeni poszliśmy pomału w kierunku
kolejki liniowej do Trapani. Kolejny dzień zapowiadał się równie ekscytująco –
rejs na jedną z Wysp Egadzkich – Favignane!
Jak
się dostać do Erice z Trapani?
Najlepiej kolejką liniową! Podróż
dostarcza niezapomnianych widoków i dreszczyku emocji, gdy zjeżdżając do
Trapani wagoniki lekko uderzają o kolejne słupy – prawie jak na karuzeli! Bilet
tam i z powrotem kosztuje 9 euro/osobę.
Dla mających lęk wysokości jest też
autobus linii AST. Kursuje on jednak bardzo rzadko, więc warto wcześniej
sprawdzić rozkład. Bilet tam i z powrotem kosztuje 4,80 euro/osobę.
Wybierając się do Erice, nie zapomnijcie też
wsadzić ciepłego swetra do torebki, temperatura jest tu niższa od tej w Trapani
nawet o 10 stopni! Do tego często wieje silny wiatr, a już bezchmurne niebo to
tu prawdziwa rzadkość!
Wspaniałe widoki na te cudne rozległe wzgórza, a chmury dodają całości nieco mrocznego klimatu. Widoki z kolejki linowej równie piękne, zdecydowanie coś dla nas.
OdpowiedzUsuńAleż miejscami spowite w chmurach.Bardzo ciekawe miejsce. Przysmaki zjadłbym teraz, od razu :)
OdpowiedzUsuńPrzez tę mgłę/chmury zdjęcia wyszły niesamowicie klimatycznie, przez co nadają miejscu wyjątkowego charakteru... :)
OdpowiedzUsuńA te słodycze......uuuuu, nie powstrzymałabym się od spróbowania kilku! :)
Pozdrawiam!
Przepiekne miejsce, jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńCudowny klimat! Ta mgła bardzo mi przypomina Sintrę w Portugalii nad którą zawsze krążą chmury :)
OdpowiedzUsuńNas też zachwyciło Erice- szczególnie fakt, że kiedy wjechaliśmy na górę kolejką przywitał nas aromat marcepanu. Pozdrawiam!:-)
OdpowiedzUsuńOdbyliście swoisty spacer w chmurach. A zdjęcia bardzo fajne i klimatyczne, aż ciężko uwierzyć, że to słoneczna Sycylia. Faktycznie było tak cicho?
OdpowiedzUsuń