Jak już pisałam tutaj i tutaj Portofino mnie
oczarowało. W porcie miasteczka dostrzegliśmy odpływające w różnych kierunkach
łódki, którymi można było dostać się m.in. do San Fruttoso czy Santa Margherita
Ligure. Jako, że by wrócić do La Spezii, naszej bazy wypadowej do zwiedzania
Ligurii, musimy i tak przesiąść się w Santa Margherita Ligure, to decydujemy
się wsiąść na łódkę i popłynąć. Na początek małe zamieszanie w porcie w
Portofino. W budce, w której kupuje się bilety nikogo nie ma, a trzy osoby z
obsługi spokojnie stoją sobie i gadają. Decyduję się przerwać ich dolce far niente i pytam, kiedy będę
mogła kupić bilety. Pan mówi, żebym się nie przejmowała, bo sprzeda mi je
później, jak będę wchodzić do łódki ;)
Zazdroszczę Włochom ich podejścia do życia. Ja bym się zdenerwowała w pracy, gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego coś jeszcze nie jest zrobione, a oni spokojnie, uśmiech na twarzy, wszystko będzie bene, a teraz spokój i dolce vita. Uwielbiam ten kraj!
>
> > bilet na łódkę Portofino - Santa
Margherita Ligure: 6,00 euro/os < < <
W końcu wyruszamy, oczywiście z opóźnieniem ;) Słońce świeci, dookoła
piękne widoki, żyć nie umierać ;) Nie chciałam psuć ten chwili robieniem zdjęć,
aparat wyciągnęłam więc dopiero gdy widać było cel naszej wyprawy.
Cała podróż trwała około 10 minut i była 3 razy droższa niż podróż
autobusem (1,80 euro/os). Byłą to jednak miła odmiana po jeździe w ścisku.
Santa Margherita Ligure spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Miasto
jest zupełnie inne niż Portofino czy Cinque Terre, a jednak ma w sobie bardzo
dużo uroku, polegającego głównie na nienachalnej elegancji kolorowych domków,
zadbanych ulicach, rozległych skwerach z licznymi kawiarniami i knajpkami.
Tu właśnie jemy pyszne panini i zapijamy je obficie winem. Turystów jak na lekarstwo (spotkamy ich wszystkich kolejnego dnia, zwiedzając Cinque Terre). Cisza, spokój i taka powolność życia. Miasto jest bardzo eleganckie i ...drogie. Widać, że zatrzymują się tutaj zamożni turyści, a jednak mimo to nie odbiło się to na panującej atmosferze i urokowi miejsca.
Tu właśnie jemy pyszne panini i zapijamy je obficie winem. Turystów jak na lekarstwo (spotkamy ich wszystkich kolejnego dnia, zwiedzając Cinque Terre). Cisza, spokój i taka powolność życia. Miasto jest bardzo eleganckie i ...drogie. Widać, że zatrzymują się tutaj zamożni turyści, a jednak mimo to nie odbiło się to na panującej atmosferze i urokowi miejsca.
Najpierw spacerujemy nabrzeżem
trafiamy nawet na miejską plażę
i port z jachtami
potem zagłębiamy się w miasto.
Bardzo podobają mi się te kolorowe
kamieniczki.
Wspinamy się coraz wyżej, widoki pięknieją w oczach.
Trafiamy nawet na
chwilę to jakiegoś parku.
Szkoda, że potraktowaliśmy to miasto po macoszemu i wpadliśmy tu tylko na
3 godziny w drodze do hotelu. Chciałoby się tu zostać na dłużej i chłonąć to
piękno.
Następnym razem to na co najbardziej czekam i myślę, że Wy też: Cinque Terre!
Bardzo przyjemnie mi się czytało i oglądało zdjęcia. Ładnie tam. Lubię takie krajobrazy. No tak, Włosi mają bene, a Hiszpanie -mañana :)
OdpowiedzUsuńAch i znów się rozmarzyłam. Piękne widoki, piękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńMarzę już o wyjeździe... Włochy dopiero odkrywam. Miłego weekendu!
Włochy są warte grzechu :)
UsuńByliśmy w Santa Margherita:) Śliczne miasteczko. Tam zostawiliśmy samochód i pojechaliśmy szalonym autobusem do Portofino. Z powrotem z kolei popłynęliśmy do Santa Margherita stateczkiem. Chętnie bym w tym mieście zatrzymała się na wakacje, ale ceny hoteli skutecznie odstraszają...Ach tak miło popatrzeć na te widoczki. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMy dokładnie tak samo zrobiliśmy, tyle, że do SML dojechaliśmy pociągiem. Fakt, drogie miasto, ale warto tam choćby pospacerować przez kilka godzin :)
UsuńUrocze miejsce, choć na podróż łódką bym się nie skusiła :P Niestety choroba morska raczej uniemożliwia mi takie podróże :/
OdpowiedzUsuńLiguria kojarzy nam się z najlepszą pizzą świata - pizzą pesto z małej knajpki w Riomaggiore, niewątpliwie jedno z najlepszych pesto pochodzi z tego regionu! Z niecierpliwością czekamy na Cinque terre, gdyż nam udało się zobaczyć tylko 2 z 5 ciu miasteczek.
OdpowiedzUsuńJa akurat pesto nie lubię, a najlepszą pizze w minionym roku we Włoszech jadłam w pobliżu Piazzale Michaelangelo we Florencji :)
UsuńMam nadzieję na podobną wycieczkę w lipcu, gdy będę w tych rejonach. Pięknie pokazałaś uroki tego rejsu i same miasteczko. To piękny zakątek Włoch.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wybierasz się do Ligurii? Super! Na pewno Ci się spodoba. Będę czekać na relacje :)
UsuńPięknie przeplatasz zdjecia z opisami :)
OdpowiedzUsuńNa południu wszyscy są tacy wyluzowani - też im tego zazdroszczę :))) Mogłoby tak być u nas, ale u nas jest za mało słońca ;)
Tak sobie to tłumaczę ;)
Chciałabym przenieść trochę tego południowego wyluzowania do naszego kraju gdzie czasami za bardzo przejmujemy się rzeczami na które i tak nie mamy wpływu. Też myślę, że trzy godziny to trochę za mało na te cuda ale lepsze to niż nic ( chociaż pewnie nawet jeden dzień to za mało żeby się wszystkim nacieszyć ).
OdpowiedzUsuńCzeka mnie post o tym miejscu. Tam jest tak pięknie, że aż kolory wychodzą nieprawdopodobnie. Ma się wrażenie, jakby zdjęcia były obrobione. Włochy to nieskończona opowieść.
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka takich postów i uznam, że świat nie kończy się na Hiszpanii. Bajeczne te zdjęcia!!! Chcę tam!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie się nie kończy :) Hiszpania piękna, ale nie ma klimatu Włoch :) Może za rok zdradzisz hiszpańskie flamenco na rzecz włoskiej pizzy?
Usuń