W Portofino poza
uroczym portem, jest jeszcze jedna równie piękna atrakcja – park krajobrazowy,
oferujący aż 50 km ścieżek! Oczywiście w jeden dzień nie sposób wszystkie
przejść, ale już krótki spacer pozwala rozsmakować się w widokach!
Wejście na teren
parku znajduje się naprzeciwko portu. Najpierw czeka nas krótkie wejście
schodami, potem jest już decydowanie wygodniej – ścieżki są raczej łagodne. Zresztą,
kto zwracałby uwagę na jakiekolwiek niedogodności przy takich widokach?
Po kilku
minutach docieramy pod bramy Castello Brown, wybudowanego w 1430 roku zamku,
który w latach 60. XX wieku został sprzedany miastu Portofino. Dziś płacąc 5
euro wstępu można zwiedzić wystawę fotografii gwiazd, które odwiedziły to
miejsce. Szczerze mówiąc same zdjęcia nie wydały mi się zbyt interesujące,
skoro pod ręką miałam nieziemskie widoki na zatokę Portofino!
Po wyjściu z
zamku kierujemy się w stronę latarni morskiej, gdzie znajduje się także
kafejka. Niestety nie ma gdzie usiąść, więc idziemy dalej.
Musicie
wiedzieć, że uwielbiam drzewa, dlatego przeżywałam estetyczną
rozkosz, patrząc na ich połączenie z morzem...
Kolejnym punktem
mijanym przez nas w drodze powrotnej do miasteczka jest kościółek San Giorgio,
wewnątrz, którego znajdują się relikwie Św. Jerzego (to ten święty, który
walczył ze smokiem; jego rzeźba zdobi m.in. Dwór Bractwa Św. Jerzego w
Gdańsku).
I ostatnie atrakcje na naszej trasie:
Nieśpieszny spacer po parku krajobrazowym w Portofino to idealny sposób na zakończenie zwiedzania tego włoskiego miasteczka.
Następnym razem porzucimy na chwilę słoneczną Ligurię, by przenieść się do przedświątecznej Brukseli, którą miałam okazję odwiedzić w ubiegłym roku na Mikołaja.
Portofino wygląda jak raj na ziemi, przynajmniej na Twoich zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńPs. Podobają mi się zmiany na blogu :)
Naprawdę pięknie tam. Przypomina mi trochę Park Guell w Barcelonie. Ale jednak chyba zdecydowanie jest bardziej kolorowo w Portofino :) O proszę, a tak się składa, że w piątek lecę do Brukseli - na Mikołajki właśnie :) Jestem bardzo ciekawy czy się nie zawiodę. Mam nadzieję, że nie ! :)
OdpowiedzUsuńNa pewno nie! Jak wrócisz, porównamy wrażenia :)
UsuńCudownie, że podczas tej szarugi można podziwiać takie widoki. Ach rozumiem doskonale Twój zachwyt nad połączeniem drzew z morzem! Mam to samo:) A jeśli do tego jeszcze jest jakiś biały kościółek bądź domek to już pełnia szczęścia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGdzieś się zapodział mój komentarz pod poprzednim postem. Pytałem, w jakim miesiącu jest tam tak pustawo? Przepięknie pokazałaś nam zatokę i okoliczne uroki. Mam w planach dwutygodniowy pobyt we Włoszech m.in. tereny, które ostatnio pokazywałaś na blogu. Portofino jest również na liście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W Portofino byłam dokładnie 25 września. Pustawo zdecydowanie nie było, zwłaszcza na szlaku Cinque Terre. Choć w porównaniu do Toskanii we wrześniu, to w Ligurii faktycznie było trochę luźniej.
UsuńUwielbiam takie zielono-niebieskie widoki, pejzaże, krajobrazy! Niesamowite kolory :) No i to ciepło, jakie bije z fotografii...:))
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce. Boże, uwielbiam takie... Wspaniałe zdjęcia. Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńWspaniale widoczki :) Bardzo chetnie kiedys tam zawitamy :)
OdpowiedzUsuńzazdrościmy :(
OdpowiedzUsuńNa taki spacer to i ja mogłabym się wybrać, choć zwykle przemieszczam się dość szybko i ciężko mi utrzymać tempo spacerowe. :D
OdpowiedzUsuń