wtorek, 11 listopada 2014

Próbując się zachwycić toskańską Luccą



Następnego dnia po sprawdzeniu, czy Krzywa Wieża stoi, udaliśmy się na jednodniową wycieczkę do Lucci, która miała być równie piękna jak Florencja czy Siena. 


Może zacznę od tego, że już od rana wszystko było nie tak. Na początek nieświeże śniadanie w Hotelu La Torre, właściwie brak słońca i takie ogólne podenerwowanie, bo już środek wycieczki i niedługo trzeba wracać :( A może po prostu wstałam tego dnia lewą nogą z łóżka? Nie wiem. W każdym razie po przejechaniu pół godzinki pociągiem z Pizy, znaleźliśmy się przed starymi murami Lucci. Pełni nadziei na fajnie spędzony dzień. Niestety wszystko było nie tak.

> > > bilet na pociąg Pisa – Lucca: 3,40 euro/os < < <


Z dworca kolejowego kierujemy się prosto pod renesansowe mury obronne, szybkie spojrzenie na mapkę miasta


źródło: Citta di Lucca

i decydujemy się chodzić bez planu, tego dnia mamy ochotę po prostu się powłóczyć. Świetnie sprawdziło się to w Sienie, więc czemu nie spróbować ponownie?




Mnie zachwycają wąskie uliczki, w których czuję się jak ryba w wodzie. 






M. kręci nosem, więc kierujemy się ku Piazza San Michele, gdzie znajduje się zbudowany w VII wieku Kościół San Michele in Foro.







Najważniejszy plac w mieście, a robi na nas średnie wrażenie. Jest chłodno, wszędzie pełno turystów, miasteczko przeciętne, najchętniej uciekłabym z Lucci natychmiast! Idziemy więc na obiad, a nuż będzie lepiej...

Niestety i tu porażka. Pizza w jednej z restauracji sieci Ristorante jest jedynie zjadliwa. Nie zostawiamy więc napiwku i pośpiesznie idziemy na dalszy obchód Lucci - coraz bardziej zniechęceni.




W Lucce wszędzie pełno jest rowerzystów, co ma uzasadnienie w tym, że ulice są wyjątkowo wąskie. Ci dwaj panowie nie jechali jednak w konkretne miejsce, ale jeździli sobie w kółko. 

Wesołe życie emeryta, hej!







Humor poprawił mi się dopiero, gdy dotarliśmy pod Torre Guinigi, zbudowaną w XV wieku wieżę, na której szczycie poza tarasem widokowym rosną sobie dwa dęby, i to od 400 lat :) Warto było pokonać kolejne 300 schodów, by spojrzeć na Lucce innym okiem.







> > > bilet wstępu do Torre Guinigi - 4 euro/os < < <


W Lucce spędziliśmy kilka godzin i w naszym przypadku to było za mało, by móc to miasto polubić. Jedynie widoki na czerwone dachy z Torre Guinigi uratowały jako tako ten dzień naszej włoskiej wyprawy. 

No to żegnamy Toskanię, następnym razem już Wybrzeże Liguryjskie i piękne Portofino!

11 komentarzy:

  1. Mimo, iż Lucca nie okazała się tak piękna jak inne toskańskie miasta, to na zdjęciach wygląda całkiem nieźle. Uwielbiam takie wąskie uliczki, więc pewnie bym się tam odnalazła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Toskania na mojej liscie na przyszly rok :) Mam nadzieje, ze sie uda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity ten kościół z VII wieku. A u nas jeszcze po lasach szałasy stawiano :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej szkoda, że taki macie odbiór Lucci...Mnie się bardzo tam podobało. Fakt, że trzeba wiedzieć gdzie się idzie, bo to miasto słynie z labiryntu ulic, w których łatwo się zgubić. Może następnym razem będzie lepiej. A Portofino jest przepiękne. Na pewno Ci się spodoba:) Uważajcie tylko na ceny w knajpkach przy porcie- np Cola 0,3 l - 7 euro:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Portofino było cudowne! Niestety już tam byłam, ale chętnie jeszcze kiedyś wrócę ;)

      Usuń
  5. Powędrowałam sobie... Dziękuję. Kościół niesamowity. Oj chciałabym spędzić czas na emeryturze w takim kraju... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Waskie uliczki tez mnie zawsze zachwycają, ale ten plac - faktycznie jakiś taki smutny...

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaskoczona jestem myślałam że każda cząstka Toskanii jest piękna, co nie zmienia faktu że i tak bym się tam chętnie wybrała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kościół cudo! Widok z góry też piękny, ale chyba udzielił mi się Twój nastrój, bo gdybym znalazła się w okolicy, to niekoniecznie akurat to miasteczko miałabym ochotę zwiedzić.

    OdpowiedzUsuń