Santorini słynie z
piaszczysto-żwirowych wulkanicznych plaż. Od początku wiedzieliśmy, że 1 dzień
wycieczki chcemy poświęcić na wylegiwanie się na czarnej plaży i zobaczenie
czerwonej. Gdzie więc udaliśmy się w tym celu?
>>>bilet na trasie Fira-Kamari
kosztuje 1,60 euro/osobę<<<
Rano wsiedliśmy w autobus w Firze,
który w 20 minut zawiózł nas do Kamari, typowo turystycznej miejscowości,
słynnej z czarnej plaży. Niestety by wejść do wody potrzebne były buty, których
nie mieliśmy, dlatego ograniczyliśmy się do skorzystania z kompletu
wypoczynkowego dostępnego bezpłatnie przy restauracji.
Za samo wypożyczenie dwóch leżaków
i parasola nie musieliśmy nic płacić, ale gdy podszedł kelner rzeczonej
restauracji bez wahania zamówiliśmy lody truskawkowe, które smakowały tak sobie,
a kosztowały ok. 3 euro. Teraz już z czystym sumieniem mogliśmy rozkoszować się
widokami :)
Po powrocie do Firy i zjedzeniu
obiadu udaliśmy się do przepięknego miasteczka Imerovigli, ale o tym następnym
razem – w ostatnim poście o Santorini. Dziś zabieram Was jeszcze do Akrotiri,
miejscowości słynnej z dwóch rzeczy: czerwonej plaży i wykopalisk miasta
zniszczonego w starożytności przez wybuch wulkanu.
>>>bilet na trasie Fira-Akrotiri
kosztuje 1,80 euro/osobę<<<
Ostatniego dnia naszego pobytu na
Santorini było niestety dość pochmurno i prawie nie było widać nieba. Niezrażeni
pojechaliśmy jednak do Akrotiri. Podróż z Firy trwała ok. 40 minut, a autobus
zatrzymał się przy samym przejściu na plażę.
>>>Na czerwoną plażę można dostać
się łódką, co oczywiście jest dodatkowo płatne, a także na piechotę, idąc
brzegiem morza, potem drogą, a na koniec po skałach.<<<
Przyznam, że trochę się bałam tych
skał, bo nie miałam odpowiednich butów, ale widoki były niesamowite, a samo
przejście nie okazało się tak trudne jak wyglądało.
#3euro za lody? Dobrze, że chociaż widoki ładne :)
OdpowiedzUsuńHmmm myślałam, że byłaś na tej samej czarnej plaży co ja... Ale ja byłam chyba gdzieś niedaleko mieściny Oia. Zaraz za plażą były restauracje gdzie zjedliśmy pyszne jedzonko, a! i działały cudowne zraszacze powietrza na ten upał! :) Ja buty do wody posiadam, więc kąpaliśmy się :) A z ręcznikiem nawet nie było problemu - doprał się :) Tylko, że my nie mieliśmy mułu, ale miły w dotyku (gorrrący) czarny piasek.
OdpowiedzUsuńPS. Zostawiłam Ci wiadomość u mnie na blogu odnośnie wizy :)
Pozdrawiam ciepło! :)
O, już pamiętam - ta mieścina to była Monolithos! A plaża była piaszczysto-żwirowa :)
UsuńO! Nawet nie słyszałam o takiej miejscowości! My rozważaliśmy jeszcze Perisse, ale uciekł nam autobus do niej, więc wsiedliśmy w ten do Kamari.
UsuńHmm, mi sie wydaje, że tam, gdzie by się nie pojechało, to wszędzie są czarne plaże :) W końcu to wulkaniczna wyspa ;)))
UsuńPozdrawiam! :)
Ależ fantastyczne widoki! Obejrzałam i przeczytałam z przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńJej, jakie widoki, nawet moja przeglądarka się zakrztusiła z wrażenia! ;) Trafiłam tutaj przez kulturalnymisz-masz i jak zawsze mnie zachwyciłaś/zainspirowałaś, tym razem do wakacyjnej podróży.
OdpowiedzUsuńUściski!
Też niedawno byłam na czarnej, hiszpańskiej plaży. Po tych wszystkich czerwonych, brązowych i złotych piaskach utwierdziłam się w przekonaniu że najbardziej lubię plaże w tradycyjnym kolorze. Czarny piasek wydaje mi się brudny i nie wyobrażam sobie rozłożenia tam ręcznika :). Ale widoki piękne!
OdpowiedzUsuńWszyscy mnie ostatnio dręczą tym miejscem. Dręczą, bo jest nieziemskie, a ja wciąż nie byłam i nie mogę tego znieść:) Bajecznie.
OdpowiedzUsuńteraz to ja dopiero zazdroszczę !
OdpowiedzUsuń