Stało się! Wczoraj podpisaliśmy
umowę z bankiem o kredyt hipoteczny. Tak więc 110 m2 Wrocławia jest nasze!!! (i
banku, ale o tym staram się nie myśleć)
Nie muszę Wam chyba pisać, jak
bardzo jesteśmy szczęśliwi, że w końcu będziemy mieć własny kąt :)))
Czekamy na klucze, które zgodnie z umową powinniśmy dostać do końca listopada,
ale mam wieści od kierownika budowy, że może będą jeszcze we wrześniu! Byłoby
cudownie :)
O naszym mieszkanku pisać dużo nie
będę, raczej chciałabym Wam opowiedzieć, jak wygląda cała procedura zakupu
nieruchomości poprzez kredyt hipoteczny. Uchylę jednak rąbka tajemnicy: jest to
mieszkanie dwupoziomowe w domku szeregowym, co oznacza, że w tym samym budynku,
co ja będzie tylko 1 sąsiad! No ale przejdźmy do rzeczy.
Każdy z nas marzy o własnym kącie i
gdy już wie, że to odpowiednia pora zaczyna się rozglądać za tym wymarzonym
miejscem. Może się jednak tak zdarzyć, że nasza zdolność kredytowa niestety nie
jest na tyle dobra, by móc pozwolić sobie od razu na apartament w centrum
miasta, dlatego też opowiem Wam dziś kolejne kroki, jakie my stawialiśmy na
drodze do podpisania umowy o kredyt hipoteczny.
1)
Najpierw umówiliśmy się na spotkanie z doradcą
kredytowym, który powiedział nam jaka jest nasza zdolność kredytowa i tym samym
wiedzieliśmy na co nas stać.
2) Gdy już wiedzieliśmy, co i jak, zaczęliśmy przeglądać
oferty mieszkań w naszym mieście. I tu już pojawiła się pierwsza scysja między
nami, bo ja chciałam jakieś 60m2 w centrum miasta, podczas, gdy mój M. powiedział,że
on za blok dziękuję i chce niską zabudowę. Całkiem przypadkiem dowiedzieliśmy
się o Osiedlu Rodzinnym, od razu pojechaliśmy się umówić na spotkanie i powiem
Wam, że przepadłam... Już wtedy wiedziałam, że ja za blok też dziękuję i ja
chcę tu mieszkać. Od razu zarezerwowaliśmy sobie jedno mieszkanie. Od tego
czasu mieliśmy jeszcze miesiąc, by się ostatecznie zdeklarować, czy to chcemy
na pewno, czy nie i oczywiście sprawdzić dokładnie dewelopera.
3)
Kolejnym krokiem było umówienie się na podpisanie
wstępnego aktu notarialnego z deweloperem :) I w tym momencie
wydaliśmy już pierwsze pieniążki, bo ok. 1000 zł na notariusza i zgodnie z
umową wpłaciliśmy 2 tys. zł zadatku na konto naszego mieszkanka.
4)
No to jak już wstępną papierologię mieliśmy załatwioną,
udaliśmy się z powrotem do doradcy i zaczęliśmy składać wnioski o kredyt
hipoteczny. Padło na 4 banki: Millenium (bo tam chyba wszyscy dostają kredyt),
PKO BP, PKO SA i Deutsche Bank. I tu się zaczęły schody... Każdy bank w bardzo
różnym czasie procesuje wniosek i tak decyzję pozytywną z Millenium mieliśmy
już po 3 tygodniach, z DB po 5, z PKO SA po 7, z PKO BP po...10!!! Oczywiście
mogliśmy nie czekać na PKO, brać, co dają i mieć to z głowy. Chcieliśmy jednak
mieć wszystkie decyzje, by wybrać najlepszą dla nas ofertę i ewentualnie
jeszcze trochę ponegocjować. Ostatecznie wszystkie banki postanowiły dać nam
kredyt :)
Okazało się jednak, że Millenium ma najwyższą marżę, więc od razu odrzuciliśmy
ten bank. Szczegółowa analiza ofert wraz z naszym doradcą skłoniła nas do
związania się na najbliższe lata z Deutsche Bankiem, który ma obecnie jedną z najlepszych ofert na rynku i oferuje
fajny pakiet inwestycyjny. Mamy więc motywację do oszczędzania :)
Za 10 lat wyciągamy pieniążki i fru do Australii, i Nowej Zelandii :)
5) Ostatnim krokiem było przelanie reszty wkładu własnego
na konto nieruchomości i udanie się wczoraj do banku na podpisanie umowy. Spędziliśmy
w siedzibie DB ponad 2 godziny, podpisaliśmy jakieś milion papierów i
szczęśliwi poszliśmy na dobry obiad do włoskiej restauracji w centrum (dalej
się oblizuje po tej pysznej lazanii ze szpinakiem). No to teraz czekamy na
klucze, szukamy ubezpieczenia na życie, wybieramy okna dachowe i zbieramy na
wykończenie :)
Na wiosnę 2015 będziemy już na pewno u siebie :)
Tak w dużym skrócie wygląda
ubieganie się o kredyt hipoteczny w naszym kraju. Trzeba długo czekać w
niektórych bankach i naprawdę uzbroić się w cierpliwość, ale liczy się efekt
końcowy.
Nie wiem, czy wiecie, że zmieniły
się w tym roku przepisy i tak:
1)
od 2014 roku trzeba mieć 5% wkładu własnego
2)
od 2015 – 10%
3)
od 2016 – 15%
4)
od 2017 – 20%.
Nasz doradca już się martwi, że za
2 lata nie będzie miał pracy, bo uzbierać tak duży wkład własny może być bardzo
ciężko młodym ludziom (oczywiście ten problem nie dotyczy osób, którym może pomóc rodzina).
Trochę się martwię, że ten cały
kredyt zabije podróże, ale jestem dobrej myśli i założyłam nawet konto oszczędnościowe
na ten cel i wpłacam tam „wolną kasę”, by nie doszło do sytuacji, że za rok nie
jedziemy na wakacje.
No to do napisania! Następnym razem wracam do relacji tegorocznych wakacji i zabieram Was po raz ostatni na Santorini!
Trzymam mocno kciuki i gratuluję podjecia decyzji! :)))
OdpowiedzUsuńCzekam na relacje z Santorini i na nowe wpisy o mieszkaniu :)
Ceny mieszkań w stolicy są takie, że pewnie nigdy nie będzie mnie stać na 110 m :/ Na razie myślę o jakimś maleńkim mieszkanku - kawalerce. Nawet nie wiedziałam, że w 2017 roku będę musiała mieć 20%! Widzę, że muszę się spieszyć...
OdpowiedzUsuńteż mnie to czeka :(
OdpowiedzUsuńTen ślub jest trwalszy od ślubu między ludźmi, bo zerwanie go kończy się źle dla spłacających kredyt. No cóż, kiedyś trzeba stanąć przed wyborem zaciągnięcia długu, by usamodzielnić się na dobre pod względem mieszkania.
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie komiczne. W Polsce ludzie muszą pracować całe życie by spłacać mieszkanko w mieście. W innych krajach europy czy chociażby w USA ludzie mogą pozwolić sobie na własne domy jeszcze przed trzydziestką. Własne domy mam tu na myśli w pełni własne a nie na kredycie. Nasza sytuacja jest beznadziejna.
OdpowiedzUsuńW obecnych czasach branie kredytu to niemal jak strzał w kolano. Niestety za kredyty trzeba coraz więcej płacić i po paru latach może się okazać, że oddajemy o wiele wiele więcej niż braliśmy pożyczkę. Jedna wielka pułapka od której nikt nam przecież nie zapłaci odszkodowania.
OdpowiedzUsuńJa z narzeczonym jeszcze przed ślubem ubiegaliśmy się o kredyt hipoteczny. Aby uzyskać pozytywną decyzję nie jest konieczny ślub.
OdpowiedzUsuńGratuluję mieszkania! Sam pewnie bym się nie odważył brać kredyt na mieszkanie. Nie w tych dziwnych czasach. Teraz nie wiadomo czy branie kredytu to najlepszy pomysł. Ofert jest mnóstwo, ale jednak wątpliwości zawsze jakieś są. Dobrze że są specjaliści, którzy mogą pomóc w decyzji.
OdpowiedzUsuńNiestety teraz jest taka sytuacja na rynku, że strach brać jakikolwiek kredyt. Taki ślub z bankiem może nas słono kosztować. Gorzej niż tradycyjny ślub. Jednak wielkie gratulacje w zakupie nowego mieszkania.
OdpowiedzUsuńDoradcy kredytowi Bydgoszcz to specjaliści, którzy pomagają w znalezieniu najlepszych ofert kredytowych na rynku. Dzięki bogatej wiedzy o finansach oraz doświadczeniu, doradcy są w stanie doradzić w kwestii kredytów hipotecznych, konsolidacyjnych oraz gotówkowych. Ich zadaniem jest nie tylko przedstawienie najlepszych opcji, ale także wsparcie klienta w całym procesie kredytowym, od złożenia wniosku po podpisanie umowy z bankiem. Doradcy kredytowi w Bydgoszczy gwarantują profesjonalne podejście i pełne wsparcie.
OdpowiedzUsuń