niedziela, 28 sierpnia 2016

„Siedem razy świat” Aleksandra i Jacek Pawliccy, czyli drugie spotkanie ze Światoholikami



Gdzieś na wiosnę, po powrocie z Kuby, szukałam książki, która przeniosłaby mnie gdzieś daleko i zaciekawiła nowymi miejscami. Tak trafiłam na „Światoholików” małżeństwa Pawlickich, publikację, którą zachwalałam tutaj. Gdy tylko usłyszałam, że wydano ich nową książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. 

Wiecie jak to jest – 26 dni urlopu to za mało dla zapaleńca takiego jak ja. Teraz jestem już po dwóch długich wyjazdach i z niecierpliwością odliczam dni do krótkiego wypadu we wrześniu do Włoch. W międzyczasie jednak staram się rozwijać moją podróżniczą pasję poprzez czytanie relacji innych. Wspaniale jest oddawać się lekturze blogów podróżniczych, jeszcze lepiej sięgnąć po inspirującą, rozwijającą lekturę. „Siedem razy świat” to książka, która nie tylko zaspokoiła mój głód wiedzy o świecie, ale też pozwoliła całkowicie oderwać się od rzeczywistości i przenieść daleko od miejsca zamieszkania.

Tym razem swoją opowieść Pawliccy budują wokół 7 słów kluczy: tatuaż, dżungla, sierociniec, plaża, ryby, szaman i przemiana. Jest spełnienie amerykańskiego snu na Hawajach, lekcja pokory w Japonii, odrodzenie się na nowo za pomocą maoryskiego tatuażu w Nowej Zelandii, przeistoczenie w geishe, podążanie tropem goryli w Ugandzie, odwiedziny u szamana w Kostaryce. Do tego masa ciekawostek, stawianie pytań i poszukiwanie na nie odpowiedzi, a także niesamowita pokora. Jak pisze Pani Aleksandra: Jesteśmy tolerowani, ale nie możemy być nachalni. To nie nasz świat. Mamy prawo go podejrzeć, ale nie rozpraszać nieposkromiona ciekawością”. Świadoma turystyka to także temat, który często poruszają blogerzy. Pamiętajmy, że nasza zachodnie wartości niekoniecznie sprawdzą się w innych miejscach na Ziemi, a wręcz mogą zniszczyć ich unikalną kulturę.

„Siedem razy świat” to lektura, która poszerza światopogląd, fascynuje i naprawdę trudno się od niej oderwać. Do tego przepiękne fotografie, które nie tylko dopełniają opowieści, ale też same w sobie są historią.

6 komentarzy:

  1. Właśnie jestem w trakcie czytania "Światoholików". Naprawdę świetnie się czyta i można się dowiedzieć tylu ciekawych rzeczy.
    Myślę, że książka którą dzisiaj polecasz również trafi do mojej biblioteczki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świadoma turystyka to temat, który ostatnio mnie zainteresował, będę miała na uwadze książki państwa Pawlickich.

    Amsterdam był cudowny - otwarty i wielokulturowy. Przechadzki po mieście sprawiły nam wiele frajdy, ale chyba najbardziej podobał mi się rejs po kanałach :) Ja byłam akurat 4 dni, w sam raz by na spokojnie pozwiedzać :) Myślę, że 2-3 dni intensywnego zwiedzania też wystarczą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat myślę o 3-4, dwa to jednak za mało na tyle atrakcji. Rejs po kanałach brzmi super :)

      Usuń
    2. Byliśmy 4 pełne dni (na miejscu już o 8 rano), a wyjazd czwartego dnia po 20. Akurat w sam raz. Polecam muzeum van Gogha i Rijskmuseum (generalnie wejściówki są drogie, a kolejki po bilety dłuugie, najlepiej kupić kartę I Amsterdam która zapewnia też przejazy), w Muzeum Anny Frank nie byłam (mój przyjaciel, który mieszka w Amsterdamie twierdzi, że nie warto). Żeby poczuć prawdziwy klimat miasta koniecznie wybierzcie się do Joardaanu :)

      Usuń
  3. Dodaję kolejna pozycję do mojej listy "książek do przeczytania" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam "Światoholików" więc i "Siedem razy świat" przeczytam z wielką przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń