czwartek, 8 października 2015

„To właśnie Kuba” Lea Aschkenas, czyli moje pierwsze literackie spotkanie z wyspą



Już niedługo spełnię moje wielkie marzenie o pojechaniu na Kubę, zanim jednak zatańczę salsę i przejadę się starym fordem, chcę jak najwięcej się o tej wyspie dowiedzieć. Dlatego zaczęłam czytać. 

Na pierwszy ogień poszła znana w Polsce publikacja „To właśnie Kuba” autorstwa Lei Aschkenas, będąca jednocześnie wspomnieniem z podróży, jak i zapisem romansu Amerykanki i Kubańczyka. Książka napisana jest językiem literatury pięknej, dzięki czemu szybko i bezboleśnie się ją czyta. Od pierwszej strony wciągnęłam się w przygody amerykańskiej dziewczyny w Hawanie, która wyjechała na kurs językowy, a nieoczekiwanie spotkała miłość swojego życia. Brzmi banalnie, prawda? A jednak takie nie jest.

Lea z rozbrajającą szczerością opisuje wszystkie wątpliwości, jakie miała co do Alfreda, miłości pomiędzy osobami z tak różnych światów i wyspy, która ją oczarowała, a jednak życie na niej okazało się zbyt trudne, by pozostać. Wyobraźcie sobie młodą dziewczynę, obytą w świecie i Kubańczyka, który nie rozumie, czym jest kapitalizm i we własnym kraju jest traktowany gorzej niż turysta. Jak to jest być z osobą, która nie rozumie pojęć współczesnego świata? Czy taka miłość w ogóle jest możliwa?

Książka powstała co prawda 15 lat temu, ale myślę, że wiele tematów w niej poruszonych nadal jest aktualnych: różne waluty dla miejscowych i turystów, pustki w sklepach, wszechobecna bieda, fatalne warunki sanitarne... Najgorszy jest jednak sposób, w jaki władza traktuje Kubańczyków. Nie może być tak by mieszkańcy byli traktowani gorzej od przyjezdnych. Turysta może wszystko, Kubańczyk nie może nic. Alfredo z rozrzewnieniem wspomina czasy dzieciństwa, gdy jeszcze mógł pojechać na wakacje na półwysep Varadero. A teraz? Jest to miesjce zakazane, dostępne tylko dla turystów i pracujących w hotelach Kubańczyków. Jak to jest czuć się dyskryminowanym we własnym kraju? To tylko jeden przykład z wielu, które Lea opisuje w swojej książce. I choć Alfredo z uśmiechem na twarzy mówi „Es Cuba”, Lea pomimo miłości do wyspy, nie potrafi zrozumieć niektórych jej absurdów. Zaczepiający na ulicach mężczyźni, ludzie wyciągający ręce po amerykańskie dolary, brak możliwości zrobienia zakupów przez kilka dni, bo nagle zamknięto wszystkie sklepy, karaluchy... 

Autorka mieszkając w casie poznała na własnej skórze, jak się żyje na Kubie. Nie była to łatwa lekcja. To co dla jednych jest rajem na ziemi, gdzie uśmiechnięci Kubańczycy podają kolejne drinki i tańczą salsę, dla innych jest rzeczywistością, w której żyje się dziś, bo jutro i tak nie przyniesie żadnej zmiany. Słyszeliście o tym, że Stany po kilkudziesięciu latach otworzyły ambasadę na Kubie? Być może teraz los mieszkańców tej niezwykłej wyspy się poprawi i poznają dobrą stronę kapitalizmu.

„To właśnie Kuba” okazała się frapującą lekturą, która tylko wzmocniła moją fascynację tym krajem. Mam w głowie mnóstwo pytań, na które mam nadzieję znaleźć odpowiedzi w czasie wyjazdu. Czy zobaczę jeszcze świat opisywany przez Leę? Czy może zupełnie inny kraj? Moja ciekawość rośnie z każdym dniem.

8 komentarzy:

  1. Kiedy jedziesz? My mamy jechać na przełomie lutego i marca, ale jeszcze nic nie jest pewne. Za książką się rozejrzę, bo też chcę się przegotować. Jeśli chodzi o literaturę kubańską to polecam Alejo Carpentiera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nie znałam tego pana - chętnie poczytam :)

      Lecę w połowie marca. A Ty też się wybierasz? :) Nie wiedziałam, super! Jaki plan masz? Czemu nic nie jest pewne?

      Usuń
  2. Opowieści o Kubie, miałam z pierwszej ręki od koleżanki poznanej tutaj, Kubanka. Dla nas to egzotyka, dla nich koszmar życia, podziwiałam ją za to że nie mówiła z pogardą o kraju w którym są dyskryminowani, głodzeni, bez żadnych praw, mówiła ze smutkiem. My, turyści widzimy inaczej tą wyspę, kolorową, barwną , cudowną. Mam nadzieję że życie kubańczyków polepszy się teraz gdy USA zaczęło rozmowy z rządem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno, ale na pewno nie będzie to tak szybko i łatwo, zwłaszcza, że dla nich zachodni świat to taka magia jak dla nas kiedyś.

      Usuń
  3. Troszkę Ci zazdroszczę tej Kuby, choć jak podglądam i czytam posty Marylki z Addicted to Passion, to mam głowę pełna obaw przed zwiedzaniem tej wyspy :)
    Ale jak sama nie zobaczysz, nie uświadczysz - to się nie dowiesz :) Więc warto sie przełamać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, chcę zobaczyć na własnej skórze, co i jak :)

      Usuń
  4. Kiedyś bardzo chciałam polecieć na Kubę, ale Marylka mnie skutecznie z tego wyleczyła. Ciekawa jestem jednak Twoich wrażeń:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że Marylka pisze dokładnie, jak jest na Kubie, bo dzięki temu mam jej lepszy obraz. Zobaczymy, jak będzie :)

      Usuń