środa, 2 września 2015

Od arancini po katedrę, czyli Palermo da się lubić



Przez żołądek do serca
Po uczuciu przytłoczenia pierwszego dnia, kolejny dzień zaczęliśmy spokojnie – od cappuccino (2,60 euro) i cannoli (2,00 euro) w kawiarni Antico Caffe Spinnato, działającej od 1860 roku! Wszystko było pyszne, kelnerzy wyjątkowo kulturalni i co najważniejsze, nikt nie doliczył nam napiwku z góry do rachunku! W cukierni Spinnato, działającej tuż obok kawiarni, wzięliśmy też na wynos trochę smakołyków na spróbowanie, m.in cassate, buccellatini, pignocatta. Trochę wydaliśmy, ale to był dobry wybór. Słodycze były świeże i dobrze wypieczone, innymi słowy rozkosz dla podniebienia. Sycylijskie słodkości to coś, co do dziś śni mi się po nocach :)



Jak już jesteśmy przy temacie deserów, to obok Antico Caffe Spinnato, jest knajpka Ciuri Ciuri, gdzie można zjeść rewelacyjne desery lodowe. Ceny takie sobie, firmowy deser kosztuje 8,50 euro, ale gwarantuję, że poczujecie niebo w gębie. Nasze rodzime desery lodowe od Grycana, przepchane bitą śmietaną, nie umywają się do tych z Ciuri Ciuri.

Obie knajpki są na: Via Principe di Belmonte 119 i 115.

W Palermo odkryliśmy też, że arancini jest pyszne! Wcześniej jedliśmy je tylko w Trapani i było zwyczajnie niedobre. Tymczasem idąc sobie via Maqueda w stronę centrum, zobaczyliśmy mały tłumek przed barem kePalle. Na wystawie pełno było arancini, czyli smażonych kulek ryżowych w bułce tartej z nadzieniem w środku. Pachniało ładnie, wokół zajadający ludzie wyglądali na zadowolonych i zdecydowaliśmy się dać arancini jeszcze jedną szansę. I było warto do tego stopnia, że przez cały czas w Palermo, jedliśmy na obiad tylko arancini, dzięki czemu sporo zaoszczędziliśmy, bo taką jedną kulką można spokojnie się najeść, a kosztuje jedynie 2,00 euro! Do wyboru są różne smaki  na słono: ze szpinakiem i mozarella, kurczakiem i mozzarella, bekonem i orzechami, i na słodko: np. pistacjowe. Rodzajów arancini jest bardzo dużo i nie udało nam się wszystkich spróbować (musielibyśmy chyba zostać w mieście kolejnych kilka dni). Sycylijskie street food tak bardzo przypadło nam do gustu, że po powrocie do domu sami zrobiliśmy sobie arancini. Może nie było równie wyborne jak to z kePalle, ale przypomniało nam swoim smakiem wakacje i to, że w Palermo w gruncie rzeczy było fajnie!



Najlepsze arancini w Palermo znajdziecie na: Via Maqueda 270 i Via Terrasanta 111B.

Must see
Poza tym, że w Palermo nasze kubki smakowe były bardzo zadowolone, sporo też zwiedziliśmy. W 3 dni stolicę Sycylii można zdeptać i mieć nawet ulubioną uliczkę. Do miejsc, które zrobiły na mnie największe wrażenie zaliczam katedrę, która w lipcu tego roku została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO (podobnie jak katedry w Cefalu i Monreale). Poddawana wielu przeróbkom na przełomie wieków, jest obecnie fascynującym połączeniem różnych stylów architektonicznych z widocznymi wpływami arabsko-normańskimi. 




Niestety przed tym pięknym zabytkiem ktoś postawił takie badziewie. Co to właściwie ma być i czemu ma służyć? Jak można w taki sposób szpecić otoczenie? Włosi mnie czasami zadziwiają...


Wyjątkową urodą odznacza się też Capella Palatina (Kaplica Królewska) w pałacu Normanów. O ile za wstęp do katedry nie zapłacimy nic, to już by zobaczyć cudowną kaplicę wybulić trzeba 12 euro (bilet zawiera także wstęp na wystawę czasową i do pałacu). Myślałam, że to sprytna zagrywka ze strony Włochów: sprzedawać bilety tylko łączone, bez możliwości kupienia wejściówki tylko do słynnej kaplicy. Może coś w tym jest, ale z drugiej strony pewnie wtedy nie zobaczyłabym takiej oryginalnej i ciekawej wystawy czasowej, pokazującej nowe spojrzenie na Drogę Krzyżową Chrystusa autorstwa Fernando Botero.




Palermo to miasto kościołów, a jest ich tu tak wiele, że chyba nie sposób wszystkich zobaczyć. By więc trochę urozmaicić zwiedzanie poszliśmy do ogrodu botanicznego. Niestety nie mogę powiedzieć, bym była zadowolona. Rośliny umierały pod sycylijskim słońcem, pracownicy nie trudzili się, by posprzątać, na dodatek okrutnie pogryzły mnie komary – miałam 11 ugryzień na jednej nodze i 8 na drugiej. Przed przyjazdem czytałam, że nie warto iść do ogrodu, że jest zaniedbany, ale nie wierzyłam. W każdym razie ja odradzam. Wstęp kosztuje 5,00 euro.





Gdzie przenocować?
Oczywiście będąc w Palermo kilka godzin trzeba przeznaczyć na wycieczkę do Monreale i wybrać się do Cefalu, najlepiej na pół dnia. O tych uroczych miasteczkach opowiem Wam jednak innym razem, dziś jeszcze będzie o naszym noclegu. Hotel Regina wybrałam ze względu na znakomitą lokalizację: między katedrą a placem Quattro Canti. Niezła była też cena: 50 euro za noc. Niestety w łazience był grzyb, przez 3 dni nikt nie wymienił nam ręczników, a po sprzątaniu pokój wyglądał jakby nic się nie zmieniło. Hotel na bookingu ma wysoką ocenę, bo 7,8, więc być może mieliśmy pecha, co do pokoju. Trudno powiedzieć, ale nie mogę polecić Hotelu Regina, bo okazał się ogromnym rozczarowaniem.

Jak się tu dostać komunikacją publiczną?
Do Palermo z Castellammare del Golfo dostaliśmy się w 1,5 godziny autobusem Russo. Bilet kosztował 8,00 euro.

Na trasie Palermo – Catania jeździ Interbus, podróż trwa ok. 3 godzin, a cena biletu to 12,00 euro.

Z Trapani do Palermo dostaniecie się z Segesta Autolinee w ok. 2 godziny. Bilet kosztuje obecnie 9,60 euro.



Podsumowanie
W chaosie Palermo można też znaleźć miejsce, które urzekają i do których chce się wracać. Miasto jednak przede wszystkim zapadło nam w pamięć jako miejsce z wyjątkowo smacznym arancini i fajnymi kafejkami. Palermo da się lubić, ale wracać tam nie chcę. Wrażenia z pierwszego dnia zaważyły jednak na całości. Warto zobaczyć piękne zabytki w kontraście z zaniedbaniem otoczenia. Jeśli kiedyś wrócę do Palermo, to chyba tylko po to, by jeszcze raz zjeść to pyszne arancini :)

6 komentarzy:

  1. Narobiłaś mi smaka na sycylijskie słodycze i arancini :) 12 euro za wejście do kaplicy i muzeum - zgroza!

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejsce do ktorego kiedys sie wybiore, a i na slodkosci sie skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak jak myślałem, jest to miasto kontrastów. W tym poście pokazałaś, że można je polubić i dla pięknych zabytków, jak i jego słodkości.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie, w tej odsłonie lepiej prezentuje się Palermo :)
    A takie słodycze też by mi się po nocach śniły ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku można dostać ślinotoku. Nie dziwię się, że Grycan pozostaje tu w tyle, wszak lody włoskie są najlepsze!!! Kiedy patrzę na Twoje zdjęcia to Palermo póki co przypadło mi do gustu, ale może ja już nie umiem być obiektywna jeśli chodzi o Italię;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, czyli jest jednak coś, co da się lubić w Palermo. Buzia na 1 zdjęciu uśmiechnięta. :)
    Ogród botaniczny - fakt - porażka, ale zabytki piękne, tylko oczywiście nie to badziewie...
    Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń