poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Londyn: włóczymy się po Soho i jemy naprawdę dobrze



Soho to dla mnie jedna z najbardziej klimatycznych części Londynu, taka gdzie włóczenie się bez sensu po uliczkach sprawia dużo frajdy, gdzie na każdym kroku można zobaczyć coś ciekawego i gdzie jest cała masa fajnych knajp, czekających, by je odkryć. 







Z dziejów Soho
Fanów historii z pewnością zainteresuje pochodzenie nazwy. Soho miało być bowiem w zamierzchłych czasach okrzykiem na królewskich polowaniach (so ho! (hajże!)). Do XVII wieku nie było w tej części miasta właściwie żadnej zabudowy, dopiero potem stopniowo zaczęli się osiedlać tu imigranci, tworząc kulturowy tygiel, który do dziś jest kluczowy dla rozwoju i wizerunku Londynu. Już w XIX wieku powstała słynna China Town, po której spacer to zmiana miejsca o 360 stopni! 

China Town, M&Msy i generał Nelson
 

Przekraczając bramę do China Town, zostawiamy Londyn z jego czerwonymi budkami i piętrowymi autobusami, i przenosimy się do świata mniejszości chińskiej, gdzie imigranci z Azji czują się chyba jak w domu, a może nawet lepiej?




Na Soho jest też najlepszy w Londynie klub jazzowy, do którego na pewno kiedyś uda mi się kupić bilety! Jest dzielnica czerwonych latarni i nie jest tajemnicą poliszynela, że to tu homoseksualiści czują się najlepiej. Co poza tym?






Ogromny M&M’S WORLD na Leicester Square, skąd naprawdę trudno wyjść z pustymi rękami. Każdy chce tu coś kupić lub zrobić sobie zdjęcie z poprzebieranymi cukierasami ;)







Poza tym przepełniony ludźmi Trafalgar Square, upamiętniający generała Nelsona i zwycięstwo brytyjskiej marynarki wojennej w bitwie pod Trafalgarem. Przyznam, że zrobienie zdjęcia w tym miejscu bez tabuna gapowiczów graniczyło z cudem. Coś, co na Piccadilly Circus mi się nie udało ;(




Soho to oczywiście o wiele więcej niż wymienione powyżej atrakcje. Zachęcam Was do włóczenia się uliczkami, ile się da, chodzenia bez planu, gdzie nogi poniosą, bo taki klimat znajdziecie chyba tylko na nostalgicznym Notting Hill.

Gdzie zjeść, by się nie zrujnować?
Po raz pierwszy jadąc gdzieś skorzystałam z tripadvisora, gdzie sprawdziłam restauracje w Londynie ze średniej półki cenowej, w których warto zjeść. Trafiliśmy tak dobrze, że już zawsze będę korzystać z rad innych użytkowników w tej kwestii :)

Z czystym sumieniem mogę Wam polecić trzy restauracje na Soho:

1) Mediterranean Cafe: za atmosferę, genialny wystrój i przemiłe kelnerki, i oczywiście przepyszne jedzenie. Obiad dla dwóch osób z dwoma kieliszkami wina domowej roboty (po 4,20 funta za kieliszek) i wliczonym już w cenę napiwkiem kosztował nas ok. 35 funtów. Za danie obiadowe trzeba zapłacić od 10 do 18 funtów.



2) Wahaca: coś dla fanów kuchni meksykańskiej. Oboje wzięliśmy po kilka pozycji z menu i wszystko było bardzo dobre. Jeśli ktoś chce się jednak najeść, może być zawiedziony, bo porcje są małe. Na deser polecam gorące churros z polewą czekoladową. Koszt obiadu dla dwóch osób z 0,5 litra wina domowej roboty i deserem to około 30 funtów. Pełne menu i ceny dostępne tutaj: http://www.wahaca.co.uk/menu/food/

My byliśmy w lokalu na 80 Wardour Street na Soho. 


3) Pasta Brown: rodzinna włoska restauracja z tradycjami. Jedzenie - niebo w gębie. Moje cannelloni miało idealnie delikatny smak i było najlepszym, jakie w życiu jadłam. M. swoim daniem również był zachwycony. Koszt obiadu z dwoma lampkami czerwonego wina dla dwóch osób to niecałe 40 funtów. 

Menu i ceny dostępne tutaj:  http://www.pastabrown.com/menu.php?cat_id=3



Restauracja znajduje się niedaleko Covent Garden i Soho na 31/32 Bedford Street.



Gorąco polecam też sieć kawiarni/cukierni Patisserie Valerie, gdzie można zjeść obłędne tarty owocowe i wiele innych słodkości.


Jak kocham podróże, muzykę i dobre jedzenie, tak będąc w Londynie byłam prawie w niebie (zabrakło koncertu jazzowego, ale to następnym razem).

17 komentarzy:

  1. Miło było się powłóczyć. Bardzo przyjemnie przedstawiłaś Soho. Wszystko takie kolorowe, trochę pastelowe. Bardzo fajnie :) Jest 22:22, jutro rano basen, ale oczywiście babeczka ze zdjęcia mówi "zjedz mnie"... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uwielbiam tak włóczyć się bez konkretnego celu, obserwować ludzi i mijane domy.
    Mimo świątecznych wypieków tarta owocowa i tak spowodowała u mnie ślinienie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się, jej smak jest obłędny! Malinowa jest nawet lepsza od tej na zdjęciu, choć nie prezentuje się tak efektownie :)

      Usuń
  3. Genialne zdjęcia! :) Czuję, że Londyn to miasto w sam raz dla mnie, muszę się ogarnąć i zacząć szukać biletów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Ciekawa jestem, co napiszesz po powrocie i czy Soho Ci się spodoba tak jak mi:)

      Usuń
  4. China Town i M&Msy to jakies istne szaleństwo! Jakbyśmy znaleźli sie w jakiejś bajce :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. w soho faktycznie nie trudno o klimatyczna knajpke. my jednak do zadnej nie weszlismy z powodu braku czasu :((

    OdpowiedzUsuń
  6. Londyn wciąż jeszcze przede mną... ale gdyby to już wiem gdzie mogę znaleźć dobra podpowiedź gdzie:
    mają mnie nogi ponieść przed siebie - Do Soho
    no i gdzie zjeść bez ruiny ;), dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobre jedzenie to podstawa udanych wakacji! Nigdy nie patrzylam na podroz pod tym katem, ale po osttanim pobycie na Kubie, baaaardzo ale to bardzo docenilam dobre jedzenie na wakacjach :) Pozdrowionka poswiateczne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę mam być w Anglii w maju, ale nawet nie wiem czy warto jechać do Londynu na 1 dzień. Chyba lepiej wrócę tam na dłuższy pobyt, kiedy będę w stanie zgłębić coś więcej. Póki co muszę zapisać Twoje rady:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo chciałabym tam znów wrócić... Oglądam Twoje zdjęcia i przeżywam to wszystko jeszcze raz, po raz kolejny przechodzę te wszystkie ścieżki. A w Soho się zakochałam, w tej niesamowitej atmosferze, tłumie uśmiechniętych ludzi... I jeszcze Chinatown z najpyszniejszym makaronem z warzywami, i z kolorowymi lampionami nad głową. Magia! Londyn jest niesamowity, międzykulturowy i piękny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już sama nazwa Soho pobudza wyobraźnię i obiecuje moc atrakcji. To takie londyńskie słowo-klucz. Słyszysz Soho i wszystko jasne.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem co te China town mają w sobie ale zawsze mnie jakoś przyciągały!
    Nie miałam jeszcze okazji by odwiedzić Londyn, Ba by odwiedzić Anglię też nie miała, ale gdy już tam będę to na pewno nie ominę china town :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo przyjemy post o moich ulubionych miejscach :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. M&Msy! <3

    Cudo, ale ceny mnie rozwalają. Swoją drogą, masz dar zachęcania do odwiedzenia miejsc, o których wcześniej nawet nie myślałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowite, nie spodziewałam się, że tyle rzeczy można spotkać w Londynie. Chyba najbardziej urzekły mnie koszulki z M&M's. U nas cukierki są popularne, ale tam chyba stanowią pokaźny obiekt kultu :)

    OdpowiedzUsuń