Punktem drugim na
mojej mapie Wiednia są budynki Hundertwassera, a więc Hundertwasserhaus i
Kunsthaus Wien. Oba zostały zaprojektowane przez austriackiego malarza i
grafika Friedensreicha Hundertwasser, człowieka, który, przeciwny linii
prostej (uważał ją za niemoralną), dodał trochę koloru i fantazji swemu miastu.
Charakterystyczne dla jego stylu są bowiem: nieregularne formy, wyraziste i
ostre barwy. Życiową filozofię i poglądy Hundertwasser wyrażał poprzez swoje
dzieła. Wystarczy spojrzeć na te zdjęcia, aby pojąć, że był to artysta
niebanalny, którego indywidualizm i wyjątkowość widać we wszystkich dziełach
czy to architektonicznych czy plastycznych.
Hundertwasserhaus jest jedną z najważniejszych atrakcji
turystycznych Wiednia. Zwiedzanie budynku w środku jest niestety niemożliwe,
gdyż znajdują się tam 52 mieszkania. Co ciekawe, Hundertwasser nie przyjął
zapłaty za zaprojektowanie domu. Wystarczająca była dla niego pewność, że nie
powstanie w tym miejscu nic brzydkiego.
Jeśli chodzi o zgłębianie stylu
Austriaka ciekawszym miejscem zdaje się być Kunsthaus Wien – muzeum,
poświęcone sztuce i życiu artysty. Jak mawiał Hundertwasser „nierówna
podłoga jest melodią dla stóp”, a jak ta melodia zagra dla naszych stóp
przekonamy się, wchodząc do budynku, mającego "garbatą podłogę".
Kupując bilet, kosztujący obecnie 10 euro, możemy obejrzeć stałą ekspozycję jego dzieł. Pamiętam jak dziś, jak się pomyliłam i podałam pani, kasującej bilety, skasowany bilet wstępu na Donauturm (wieżę widokową) i byłam wielce zdziwiona, że nie chce mnie wpuścić. Całe szczęście w końcu mogłam zwiedzić to nietuzinkowe muzeum, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Polecam też wizytę w równie ciekawej toalecie, która znajduje się chyba na pierwszym piętrze (żałuję, że nie udało mi się zrobić jej zdjęcia).
Po zwiedzaniu można zrobić zakupy w sklepie,
znajdującym się na parterze, gdzie dostaniemy m.in. parasole, kalendarze,
reprodukcje obrazów, kubki, t-shirty, a wszystko ozdobione dziełami
Hundertwassera. Ja kupiłam jedynie pocztówki i zakładkę, i za to zapłaciłam 6
euro. Kusiły mnie piękne kalendarze, ale ceny nie były już takie kuszące, więc
zrezygnowałam. A gdy już wszystko zwiedzimy i zrobimy zakupy, możemy się wybrać
do kawiarni, w której bardzo przyjemnie jest usiąść z kawą i podziwiać geniusz
Hudertwassera.
Kochani, zdecydowałam się na zmianę nazwy bloga na Wanderlust, co oznacza silne pragnienie podróży i nieustanną za nią tęsknotę. Doszłam do wniosku, że ta nazwa lepiej pasuje. W międzyczasie pojawiły się też podstrony, które stopniowo będę rozbudowywać. Miałam też zamiar zmienić adres bloga, ale ostatecznie się na to nie zdecydowałam. Jak myślicie iść za ciosem i zmienić także, i to?
Informacje
na podstawie przewodnika Pascal „Wiedeń”.
Obie nazwy fajne, myślę, że ta co jest może zostać :) Wiedeń to jedno z ulubionych miast mojej mamy, więc chętnie się tam kiedyś wybiorę.
OdpowiedzUsuńwchodze do Ciebie patrze i se mysle kurcze jak u mnie w wiedniu. czytam tytul i sie usmiecham :) witaj w moim miescie :*
OdpowiedzUsuńO rany, ale fajowe budynki, koniecznie musze je zobaczyc bedac w Wiedniu, uwelbiam taka architekture!
OdpowiedzUsuńNowa nazwa bloga jest bardziej sugestywna ;-)
OdpowiedzUsuńRób, jak uważasz, ja i tak będę tu wpadać!
od roku noszę się z zamiarem zmiany adresu bloga, więc łączę się w bólu:P nie są to łatwe decyzje;)
OdpowiedzUsuńMnie obydwie nazwy się podobają, ale jeśli ta druga oddaje bardziej to, do czego Cię ciągnie to czemu nie :) Ja sama użyłam nazw (z hiszpańska) sugestywnie do tematyki - jeden o podróżach, drugi o domu :)
OdpowiedzUsuńA o Hundretwasserze już coś słyszalam i uważam, ze to wspaniały artysta!
Pozdrawiam!
Niesamowite te budynki. Inne oblicze Wiednia... Ciekawe. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń