Należę do tych osób, które wyjeżdżają nie po
to, by leżeć na plaży, ale by sobie połazić. Na wakacjach wstaję wcześnie rano,
by jak najwięcej zobaczyć, przeżyć, poczuć... Lubię, gdy wieczorem bolą mnie
nogi, a plażowe lenistwo męczy mnie bardziej niż całodniowy city break. Dlatego
staram się zawsze zdeptać miejsce, w
którym jestem, trochę się zgubić, zajrzeć w każdy kąt. Mając takie priorytety nie
mogłam wjechać kolejką na San Vigilio. Musiałam tam wejść, zrobić zdjęcia z
trasy, zwiedzić wzgórze i ponownie zejść.
Dzisiaj już ostatni post z wrześniowej
wyprawy do Włoch. Będzie dużo zdjęć, mających zachęcić Was do wędrówki.
Oczywiście Włochy na blogu w tym roku na pewno jeszcze będą – nie wyobrażam
sobie choć na chwilę tam nie wyskoczyć. Tam jest moja Arkadia. Tymczasem
zapraszam.
Chcę tam! Teraz, zaraz! ♥
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie :) Moja siostra jedzie tam za tydzień to choć na zdjęciach zobaczę, jak wygląda Bergamo zimą ;)
OdpowiedzUsuńMam podobnie do Ciebie... nie potrafię leżeć na plaży. Cudnie tam :)
OdpowiedzUsuńChcę tam, chcę! To mój drugi post o Bergamo, jaki dziś przeczytałam. Czy to przypadek, czy przeznaczenie? Tam mnie bowiem jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Piękna wycieczka :)
OdpowiedzUsuńAleż tam jest pięknie:)
OdpowiedzUsuńByłam w Bergamo jadąc do Bolonii. Ładne, ciekawe miasto. Zatrzymaliśmy się tam na dłuższą przerwę. Jednak to Bolonia jest spełnieniem moich marzeń. Chciałabym tam kiedyś zamieszkać. Byłaś tam? Jeśli nie to polecam poczytać artykuły o Bolonii na https://bolonia.pl/.
OdpowiedzUsuń