Miejsce jak ze snu. Gdy postawiłam stopę w
ogrodach Villi Balbianello nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tu jestem. Najpierw
oszołomiona biegałam z aparatem, robiąc setki zdjęć, fotografując wszystko, co
tylko zobaczyłam. Potem zatrzymałam się i zaczęłam szukać miejsca z dala od
turystów, gdzie mogłabym zjeść drugie śniadanie i w spokoju popatrzeć na
jezioro, mieniące się w promieniach słońca. I tak znalazłam moją ławeczkę.
Wiecie...
Właśnie tak wyobrażam sobie raj. Są drzewa,
jest woda, góry i piękna posiadłość, położona na uboczu. Tak bym to ja mogła
decydować, kiedy chcę powitać świat, a nie odwrót. Wsiadałabym na motorówkę i
płynęła na kawę do Varenny albo na obiad do Bellagio. Ale na koniec dnia zawsze
miałabym tę ławeczkę, książkę, lampkę wina i może jeszcze kogoś, kto dzieliłby
ze mną radość z bycia tu i teraz.
„Przecież żyje się i tak, niezależnie od wszystkiego. Według mnie chodzi o to, żeby mnóstwo ważnych, bardzo istotnych rzeczy, które każdego z nas stale otaczają, umieć przemyśleć, przeżyć, zdobyć” Tove Jansson
Villa Balbianello powstała pod koniec XVIII
wieku jako rezydencja letnia kardynała Durini, który chciał nad Jeziorem Como
stworzyć sobie oazę spokoju. I trzeba przyznać, że udało mu się to po stokroć. Nie
widziałam jeszcze w Italii miejsca tak sprzyjającego oddawaniu się
rozmyślaniom, którego harmonijność i ład wchodzą pod skórę tak bardzo, że
człowiek czuje się wyciszony jeszcze na długo po opuszczeniu posiadłości. Do
tego spokoju ducha dochodzi się na chwilę po tym, gdy mija wzburzenie z powodu
tego niemożliwego do zdefiniowania piękna. Siedzisz, patrzysz, i nagle
odkrywasz po raz wtóry tę samą prawdę: liczy się tylko chwila, ona buduje
wspomnienia, które ogrzeją w zimne jesienne wieczory. Nie to, co masz na sobie,
ale to co nosisz w sobie. Prosta prawda, o której czasami w natłoku
codzienności zapominamy.
Na terenie Villi Balbianello kręcono m.in.
scenę sekretnego ślubu Anakina z Padme w „Ataku Klonów”, tu wypoczywał James
Bond w „Casino Royale”, a Uma Thurman przeżywała swój „Miesiąc nad Jeziorem”.
Praktyczne
informacje
Do Villi Balbianello dostaniemy się płynąc
tramwajem wodnym do Lenno, stamtąd idzie się ok. 15 minut na piechotę. Jest też
wersja dla leniwych. Po wyjściu z przystani można skierować się do motorówki,
płynącej prosto pod wejście willi.
Villa
Balbianello jest zamknięta w poniedziałki i środy. Ponadto zwiedzać można jedynie od połowy
marca do połowy listopada w godzinach 10-18.00.
Bilet wstępu jedynie do ogrodów to wydatek 8
euro/os.dorosła, bilet łączony ogrody i wnętrze willi kosztuje 17 euro.
Nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was
do odwiedzenia tego miejsca ze snów. Przybądźcie wcześnie, by uniknąć tłumów.
Na zwiedzanie potrzeba 2-4 godzin w zależności od potrzeb.
Osobiście czuję się naprawdę bardzo zachęcony. Nie miałem tam okazji być, ale jestem w stanie sobie wyobrazić jak tam jest, zwłaszcza że nad jeziorem Como byłem i mniej więcej jestem świadomy tego jak to wygląda, co się tam znajduje :)
OdpowiedzUsuńW takim miejscu można żyć i nigdy nie umierać:)
OdpowiedzUsuńKurczę tam nie dotarłam. I znowu trzeba wracać. Te miejscowości nad Como to już chyba mekka celebrytów. Teraz będzie też moja:)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie bajkowo!
OdpowiedzUsuńCzasem aż trudno uwierzyć, że takie miejsca naprawdę istnieją. Zdjęcia wyglądają jak z katalogu jakiegoś biura podróży :)
OdpowiedzUsuńMiejsce z laweczka cudowne!
OdpowiedzUsuńO kurczaczek! Jak tam pięknie! Tak bajkowo, spokojnie i w ogóle aż dech zapiera tylko na zdjęciach, a co dopiero w rzeczywistości. Świetny cytat Tove Jansson. Podoba mi się równie bardzo jak to miejsce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń